Leszek Możdżer jest chyba pierwszym Mistrzem Polskiego Jazzu, którego sylwetkę przedstawiam w tym cyklu, który jest młodszy ode mnie, nieznacznie, ale zawsze. Z pewnością jednak zasłużył sobie na miano Mistrza swoim artystycznym dorobkiem i niezwykłą pracowitością, która sprawia, że mając ciągle przed sobą dziesięciolecia fantastycznych nagrań i kolejnych niezwykłych muzycznych pomysłów, można uznać już teraz, że jest muzykiem dla polskiego jazzu niezwykle zasłużonym.
Kariera Leszka Możdżera obfituje w wiele zaskakujących wydarzeń i niezwykłych zwrotów akcji. Tradycyjne chronologiczne podejście nie sprawdzi się za dobrze w jego wypadku, a jeśli ktoś kiedyś zechce napisać jego biografię, będzie miał niezłą łamigłówkę do rozwiązania.
Leszek Możdżer pochodzi z Gdańska. To właśnie tam skończył Akademię Muzyczną i stawiał pierwsze kroki, zarówno te klasycznie jazzowe, jak i inne, również licznie udokumentowane w jego dyskografii. Pianista ma za sobą praktykę w zespole jazzu tradycyjnego, prowadzonym przez klarnecistę Emila Kowalskiego. Trudno zrobić bardziej spektakularny zwrot stylistyczny niż z grania dixielandu do zespołu Miłość, a taki właśnie zrobił w początkach lat dziewięćdziesiątych Leszek Możdżer. Dołączając do Miłości Tymona Tymańskiego nie porzucił jednak grania tradycyjnego jazzu z Emilem Kowalskim, realizacji własnych projektów, ani uczestnictwa w ważnych nagraniach Quintessence Eryka Kulma i Zbigniewa Namysłowskiego. Od zawsze był bardzo zajęty. Tak pozostaje do dzisiaj, choć status gwiazdy, na który sobie zapracował sprawia, że raczej skupia się dziś bardziej na własnych projektach i występach z artystami wytwórni ACT Music, dla której nagrywa.
Przegląd najważniejszych nagrań Leszka Możdżera, który ma zmieścić się w tekście możliwym do przeczytania w ciągu kilku minut z konieczności będzie nieco subiektywny. Od zawsze uważałem i dalej się tego trzymam, że Możdżer jest najlepszy solo, bez dodatków. W tej formule dostajemy od każdego muzyka najwięcej, kłopot w tym, że nie każdy nawet wybitny muzyk radzi sobie z odpowiedzialnością za całokształt, bez pomocy innych. Leszek Możdżer radzi sobie w zasadzie od samego początku swojej kariery z solowymi występami i nagraniami doskonale.
Nie oznacza to, że jego nagrania z Larsem Danielssonem, czy duety fortepianowe z innymi wybitnymi mistrzami klawiatury uważam za nieudane. To raczej kwestia osobistych preferencji. Sprawdźcie więc sami. Tak się złożyło, że najwcześniejsze nagrania Leszka Możdżera to płyty zespołu Miłość, jednak to pierwsza płyta z nazwiskiem Możdżera jako lidera na okładce – „Chopin – Impresje” z 1994 roku wyznaczyła niezwykle wysoki standard muzyki Możdżera, jaki utrzymuje do dzisiaj. Jego luźne swobodnie improwizowane solowe interpretacje klasycznych kompozycji Fryderyka Chopina natychmiast sprawiły, że wszyscy zaczęliśmy porównywać kolejne nagrania Leszka Możdżera do dokonać Keitha Jarretta. W chwili nagrania tego solowego albumu, zarejestrowanego z niewielkim wsparciem w jednym utworze Tomasza Stańko i kolejnym Zbigniewa Namysłowskiego, Leszek Możdżer miał jedynie 23 lata i w kategorii błyskotliwych debiutów naszych jazzowych mistrzów może konkurować chyba tylko ze Stanisławem Sojką.
Chwilę później Miłość nawiązuje współpracę z legendarnym Lesterem Bowie, a Możdżer jeszcze w tym samym 1994 roku uczestniczy w nagraniu albumu „Infinity” innego Mistrza – Eryka Kulma. To było zresztą spotkanie na szczycie i skład absolutnie fenomenalny, który stworzył jedną z najlepszych płyt lat dziewięćdziesiątych w Polsce i okolicach. Eryk Kulm, Leszek Możdżer, Piotr Wojtasik, Maciej Sikała i Adam Kowalewski, to muzycy, którzy jeszcze wielokrotnie później spotkają się na scenie i w studiach nagraniowych.
Kolejny album z Leszkiem Możdżerem w roli wyłącznego lidera powstaje już dwa lata później. Na „Talk To Jesus” zagrali oprócz lidera Piotr Wojtasik, Adam Pierończyk, Maciej Sikała i Adam Kowalewski, a na perkusji znany z Miłości, Łoskotu, Kur i innych yassowych projektów Jacek Olter. Mój ulubiony Możdżer to Możdżer solo, jednak wśród płyt do których najczęściej wracam jest również moim zdaniem absolutnie genialny, choć wymagający wielkiego skupienia i uwagi, zresztą tak jak większość muzyki Leszka Możdżera album „Live In Sofia” nagrany w duecie z Adamem Pierończykiem. W końcówce lat dziewięćdziesiątych słuchałem tego albumu niemal bez przerwy. Dziś brzmi równie ciekawie, ponad 20 lat temu i z pewnością ciągle, mimo wielu kolejnych wyśmienitych albumów, jest dla mnie w pierwszej trójce najlepszych nagrań Leszka Możdżera (również w takim zestawieniu Adama Pierończyka umieszczam go bez chwili wahania). Wyprzedzając nieco chronologię tej historii, pozostałe dwa albumy to absolutnie genialny „Komeda” i równie dobry „Polska”. „Live In Sofia” i „Komeda” to miłość absolutna od pierwszego wejrzenia, z płytą „Polska” miałem na początku trochę pod górkę, ale dziś uważam, że to jedno ze szczytowych osiągnięć Możdżera. Kontynuacja „Live In Sofia” – „19-9-1999” udała się jakby trochę mniej, jednak to tylko efekt wysoko podniesionej przez poprzedni album duetu poprzeczki.
W latach dziewięćdziesiątych niemal równolegle była w życiu Leszka Możdżera kariera solowa – ta free jazzowa z Pierończykiem, mainstreamowa z sekstetem i Quintessence, i nowocześnie klasyczna z Chopinem w roli głównej. Do tego Miłość i projekty poboczne (Kury), gościnne występy na scenie popowej i jazz tradycyjny z Emilem Kowalskim. Sporo tego i to w skrajnie różnych muzycznych postaciach. W przypadku Możdżera ilość nie oznaczała spadku jakości, może czasem jego udział w przeróżnych projektach bywał dość symboliczny, jednak trudno znaleźć nuty zagrane przez Możdżera niepotrzebnie. Warto też wspomnieć o wątku związanym z muzyką filmową zarówno tą przygotowywaną w Polsce, jak i w Hollywood. Z polskich projektów trzeba przypomnieć „Pożegnanie z Marią” z całą śmietanką naszych polskich muzyków (Stańko, Szukalski i inni), „Słodko Gorzki” i już w XXI wieku „Nienasycenie”. Filmy zagraniczne to nagrodzony za muzykę „Finding Neverland”, a także inne projekty realizowane z Janem A.P. Kaczmarkiem i Zbigniewem Preisnerem, a także jedno z najnowszych nagrań Możdżera – muzykę do filmu „Ikar” opowiadającym o życiu innego naszego Mistrza – Mieczysława Kosza. Możdżer przygotował również w Gdyni jedną z lepszych adaptacji musicalu „Hair” jakie widziałem.
W 2004 roku Możdżer zagrał recital w duecie z Adamem Makowiczem w Carnegie Hall (album „Makowicz vs Możdżer At Carnegie Hall”). Kilka lat wcześniej nieco przypadkiem poznał Larsa Danielssona, z którym zagrał koncert na rynku w Warszawie i który doprowadził do kontraktu z wytwórnią ACT Music i nagrania kilku doskonałych albumów – „Możdżer Danielsson Fresco Live” (to jeszcze zanim Możdżer podpisał kontrakt z Siggi Lochem), a później „Tarrantela” i „Polska” a także gościnnych występów pianisty na innych płytach Danielssona i jego żony – również nagrywającej dla ACT Music – Caecilie Norby.
W przypadku Leszka Możdżera pewnym mogę być tylko jednego – jego najlepsze płyty jeszcze nie powstały i zupełnie nie potrafię przewidzieć, jakie będą jego kolejne kroki, z pewnością jednak dostarczy fanom jeszcze bardzo wielu wzruszeń i wiele razy zaskoczy nas swoimi niezwykłymi muzycznymi pomysłami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz