Ten
album jest częścią świetnego cyklu impresji z różnych stron świata. Podróżujący
niemal bez przerwy na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych
ubiegłego wieku po całym świecie Dave Brubeck nagrał oprócz impresji japońskich
również „… U.S.A.”, „…Eurasia”, „Mexico” i dopełniający cykl, choć nazwany nieco
inaczej „Bravo! Brubeck”.
W
biografiach pianisty często powtarza się stwierdzenie, że to Darius Milhaud,
którego uczniem był Dave Brubeck, namawiał go do obserwowania lokalnych
dźwięków i otwierania dla nich drogi do własnych kompozycji.
Zdumiewające
to absolutnie wydarzenie, jak niewiele dźwięków potrzebowali Dave Brubeck i Joe
Morello, żeby kompozycjom lidera nadać nieco japońskiego klimatu. To tylko
kilka nietypowych akordów fortepianu i parę dźwięków jakiegoś dużego gongu.
Dodać należy, że i bez tych lokalnych inspiracji byłaby to płyta wyśmienita.
Jak zresztą większość, a właściwie wszystkie nagrania kwartetu, przez wielu
uważanego za jeden z najważniejszych w historii gatunku.
Na
okładce wydania analogowego można przeczytać historię powstania każdej z kompozycji.
W wersji cyfrowej z serii Original Columbia Jazz Classics trzeba użyć do tego
potężnej lupy. Trochę szkoda, że wydawca nie wydrukował staranniej oryginalnego
tekstu, bowiem w przypadku tego albumu akurat jest on ważny i ciekawy. To zatem
kolejny przykład na wyższość analogu…
Kiedy
do moich uszu docierają dźwięki dowolnego z jakiś dwudziestu albumów kwartetu
Dave Brubecka, które znam w zasadzie na pamięć, nie opuszcza mnie myśl, że ten
zespół powinien być firmowany w równej mierze nazwiskiem Paula Desmonda. To
oczywiście kwartet perfekcyjny, który nie istniałby bez Eugene’a Wrighta i Joe
Morello. Rozumiem oczywiście, że to Dave Brubeck komponował i aranżował
większość muzyki. Wystarczy jednak posłuchać choćby utworu „Fujiyama”, żeby być
bliskim uznania Paula Desmonda za balladzistę wszechczasów. W jego grze jest
trudna do opisania przestrzeń, wewnętrzny spokój, porządek, daleki jednak,
bardzo daleki od nudnej przewidywalności.
Czasem
żałuję, że nie powstał album „Jazz Impressions Of Poland”. Dave Brubeck spędził
w Polsce sporo czasu. Z pewnością usłyszał wystarczająco dużo dźwięków. O
polskiej podróży Dave Brubecka pisałem nie tak dawno w styczniowym numerze JazzPRESSu.
Może nie odnalazł zbyt wielu ciekawych dźwięków? W sumie to żaden wstyd, bo
wiele ciekawszych dźwiękowo w latach sześćdziesiątych krajów nie ma własnych
impresji Dave Brubecka.
Ze
wspomnianą już balladą „Fujiyama” jest również nieodłącznie związane moje
wewnętrzne przekonanie, że Krzysztof Komeda, który słyszał parę polskich
koncertów Dave Brubecka znał dobrze album „Jazz Impressions Of Japan”.
Posłuchajcie „Fujiyamy”, a zaraz potem najsłynniejszej kompozycji Komedy –
tytułowego motywu z filmu „Rosemary’s Baby” – „Sleep Safe And Warm”… Usłyszycie
co mam na myśli…
The
Dave Brubeck Quartet
Jazz
Impressions Of Japan
Format: CD
Wytwórnia:
Columbia / Legacy / Sony
Numer:
886974919520
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz