Led Zeppelin, to zespół, który miał szczęście do filmowych rejestracji koncertów. Niewiele jest zespołów z lat 1970-1980 z tak bogatą i ciekawą filmografią. Dzisiejsza płyta to zapis koncertu z Madison Square Garden z 1973 roku, a właściwie w intencji producentów, film fabularny oparty na zapisie koncertu.
Owe fabularne i dokumentalne wstawki, wmontowane w nieco przypadkowo wybrane fragmenty koncertu nie tworzą żadnej spójnej fabularnie narracji, a raczej powodują powstanie swoistego rodzaju teledysków wokół niektórych utworów. Fragmenty fabularne powstały według pomysłów członków zespołu oraz jak zwykle wszechobecnego Petera Granta. Film w wersji kinowej miał swoją premierę w 1976 roku i był z umiarkowanym sukcesem wyświetlany w kinach na całym świecie. W związku z zarejestrowaniem koncertu dla potrzeb kinowych, materiał zachował się w bardzo dobrej jakości. Wydanie na płycie Blue-Ray pewnie dodatkowo podrasowano. Biorąc pod uwagę czas powstania, obraz jest rewelacyjnej jakości, a rejestrację dźwięku można również uznać za dobrą.
Zanim o muzyce – kilka słów o całej reszcie. Fragmenty fabularne z perspektywy czasu wyglądają nieco tandetnie. Mam tu na myśli zarówno pomysł, jak i realizację. Historia ich powstania, a w szczególności fascynacji Jimi Page’a magią i filozofią Aleistera Crowleya wzorcowo została udokumentowana przez Micka Walla. Jego autorstwa biografia Led Zeppelin – When Giants Walked The Earth, to moim zdaniem najlepsza z licznych biografii zespołu.
Fragmenty dokumentalne, których nie ma wiele, to migawki z lądowania i startu samolotu czarterowanego na amerykańskie trasy przez zespół, a także migawki zza kulis Madison Square Garden i innych, w tym brytyjskich koncertów grupy. Nie wnoszą wiele, ale też nie przeszkadzają. To trochę inaczej, niż w wypadku wstawek fabularnych, które zabierają możliwość obejrzenia koncertowego zapisu kilku ciekawych solówek.
W dziale z dodatkami nie znajdziemy w wersji Blue-Ray niczego nowego w stosunku do wcześniej wydanej wersji DVD. Mamy tu więc kilka dodatkowych utworów z koncertu, które zapewne ze względu na limit czasowy wersji kinowej wypadły z tak zmontowanego filmu. Te dodatkowe utwory muzycznie nie odstają od tych z filmu, są jednak mniej znanymi przez publiczność i pewnie dlatego reżyser w swoim czasie wyrzucił je przy montażu. Poza tym jest zapis wywiadu z Peterem Grantem i Robertem Plantem o filmie i zapis konferencji prasowej tego pierwszego po słynnej kradzieży pieniędzy ze skrytki hotelowej w Nowym Jorku po koncertach w Madison Square Garden.
Tak więc, pominąwszy niezbyt szczęśliwy pomysł przekształcenia zapisu koncertu w film fabularny – otrzymujemy świetny technicznie zapis bardzo dobrego koncertu Led Zeppelin w szczytowej formie.
No Quarter to rozbudowana wersja ze znakomitymi partiami gitary i Johnem Paulem Jonesem grającym na instrumentach klawiszowych. Koncert właściwie rozpoczyna się na dobre od utworu tytułowego – The Song Remains The Same. To po raz pierwszy w tym utworze gitara Jimmy Page’a osiąga właściwą sobie siłę. I choć to John Bonham był bez wątpienia siłą napędową zespołu, bez właściwej formy gitarzysty nie byłoby dobrego koncertu Led Zeppelin.
Dazed And Confused to jednocześnie pokaz umiejętności wokalnych Roberta Planta i kunsztu gitarowego Page’a. Jego solówki są niezwykle dynamiczne i klarowne, choć gra smyczkiem to chyba bardziej efekt sceniczny niż potrzebna muzycznie innowacja. To także pretekst do kolejnego fragmentu fabularnego. Stairway To Heaven – cóż, od czasu wydania wersji studyjnej pewnie musiało być zagrane na każdym koncercie. Jednak moim zdaniem żadna wersja koncertowa nie dorównuje wersji studyjnej. Ta przecież obrosła również legendą nagrania partii gitary za pierwszym podejściem w przypływie natchnienia, albo zwyczajnie przez przypadek. Po takiej kulminacji energii, jak w Dazed And Confused muzycy, a pewnie też słuchacze, potrzebowali chwili odpoczynku, jakim jest zawsze ballada.
Moby Dick – no cóż – jak każdy koncertowy Moby Dick – olśniewający i zniewalający. John Bonham był wielkim perkusistą, zapewniającym zarówno odpowiedni napęd dla całego zespołu, jak i potrafiącym łamiąc wszelkie konwencje zagrać innowacyjne solo, czasami trwające kilkanaście minut. Moby Dick to także jedyny moment filmu, w którym fragmenty fabularyzowane pasują do muzyki i mają jakiś sens.
Whole Lotta Love – na koncercie finał – kosmiczne dźwięki gitary potęga głosu Roberta Planta mieszające się w sposób chwilami uniemożliwiający rozpoznanie, kto jest autorem konkretnego dźwięku.
Dopóki światła dziennego nie ujrzał koncert z 1970 roku z Royal Albert Hall, to The Song Remains The Same był najlepszy. Ja jednak wolę ten z 1970 roku. Może dlatego, że więcej w nim Jimmy Page’a a nieco mniej Roberta Planta? W 1973 roku w Madison Square Garden, to Robert Plant miał być gwiazdą i frontmanem zespołu. Może to był już czas bardziej komercyjnej, niż muzycznej popularności zespołu, a może efekt walki o dominację? Wersja wydana napłycie Blue-Ray ma wyśmienity obraz i z pewnością wartą ją kupić nawet, jeśli ktoś posiada już wersje DVD.
Led Zeppelin
The Song Romains The Same
Format: Blue-Ray
Wytwórnia: Warner
Numer: 1419867288
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz