We
współczesnym wydaniu to właściwie dwie płyty na jednym nośniku. Ta druga,
opisana drobnym drukiem na okładce to „Soul Shack: Sonny Stitt With Jack
McDuff”. Okładkę współczesnej wersji wydawca wykonał w nieco niedbały
graficznie sposób wykorzystując zdjęcie użyte pierwotnie na okładce
oryginalnego wydania „Night Letter”. Dlaczego zrezygnowano z oryginalnego
liternictwa okładki? Być może w związku z dodaniem drugiej płyty. Na pewno
stało się to ze szkodą dla estetyki. Oba albumy są w obszernej dyskografii Sonny
Stitta pozycjami wartymi przypominania, więc nie wiem, skąd decyzja o
priorytecie dla „Night Letter”… Wielu wydawców wypełnia pojemność dzisiejszych
cyfrowych nośników wydając całe serie w rodzaju „2LP on 1CD”. To w sumie nie
jest zły pomysł, ale przynajmniej reprodukcje obu oryginalnych okładek w
książeczce powinny się znaleźć. No i tytuły obu płyt na okładce.
Dla
mnie jednak, poszukiwacza wszelkich nagrań Pata Martino, wybór „Night Letter”
na swoistego lidera tego wydawnictwa jest oczywisty. Zanim jednak przejdziemy
do „Night Letter”, trochę szczegółów o sesji „Soul Shack: Sonny Stitt With Jack
McDuff”, od której wypada zacząć w związku z tym, że materiał z tego albumu
otwiera płytę oraz z racji na parę lat wcześniejszą datę nagrania. Ten album
Sonny Stitt i Jack McDuff zarejestrowali w 1963 roku, podczas, gdy „Night
Letter” nagrano w 1969 roku.
Oryginalny
komentarz do płyty „Soul Shack: Sonny Stitt With Jack McDuff” napisał Dan
Morgenstern. To właściwie jedyny muzyczny krytyk, z którym zgadzam się prawie
zawsze, więc napisać cokolwiek, czego nie znajdziecie w jego tekście jest
właściwie niemożliwe. Tak więc, chcąc uniknąć kopiowania, opowiem o tym, co
napisał w 1963 roku o płycie Dan Morgenstern. Myślą przewodnią jego tekstu jest
swing. Uważał on bowiem, że Sonny Stitt to absolutnie najbardziej swingujący
saksofonista wszechczasów. Zgadzam się z tym w pełni. To zresztą słychać na
płycie. Lider jest tradycyjnie dość oszczędny w swojej grze. Nie ściga się, nie
mnoży dźwięków tam, gdzie nie jest to potrzebne, choć nie pozostawia
wątpliwości, że potrafi na saksofonie zagrać wszystko. Brzmienie organów
Hammonda jest idealnym towarzyszem
miękkich, dalekich jednak od ckliwego banału melodii prezentowanych przez Sonny
Stitta. Jack McDuff nie jest tak dynamiczny jak Jimmy Smith, jest więc idealnym
towarzyszem dla lidera, pozostawiając mu wiele muzycznej przestrzeni. Sekcję
rytmiczną tworzą mniej znani muzycy – grający na kontrabasie Leonard Gaskin i
perkusista Herbie Lovelle. To sprawna sekcja potrafiąca odnaleźć się w każdym
stylu, a na płycie usłyszycie nieuniknione w związku z czasem nagrania płyty
echa nowoczesnego hard-bopu, ale też swing, nieco wiejskiego bluesa, czy
dixieland. Uniwersalna sekcja to marzenie każdego lidera…
Na
„Soul Shack: Sonny Stitt With Jack McDuff” Sonny Stitt gra na saksofonie
altowym i tenorowym. Niezależnie od użytego instrumentu, jego ton jest
niezwykle zrelaksowany, pełen przestrzeni i tego co sam uważał za najważniejsze
– swingu.
Repertuar
płyty złożony jest z w większości z mało znanych kompozycji pochodzących z lat
dwudziestych ubiegłego wieku. Tradycyjnie na początku umieszczono nieco
bardziej znaną melodię, „Sunday” - często grywaną przez saksofonistów, w tym w
szczególności tych, którzy swing mieli we krwi – Gerry Mulligana, Bena
Webstera, czy Colemana Hawkinsa.
Druga
połowa albumu dostępnego dziś na płycie CD, to materiał z wydanej w 1969 roku
płyty „Night Letter” Sonny Stitta. To właśnie on jest na tej płycie liderem,
choć ja trafiłem na tą płytę tropiąc wszelkie ślady działalności nagraniowej
Pata Martino. Na tej płycie formuła zespołu z saksofonem i organami Hammonda
została uzupełniona o gitarę, nie znajdziemy za to na tej płycie kontrabasu, co
jest pomysłem często wykorzystywanym przy nagrywaniu z organami. Pat Martino
nagrał wcześniej sporo całkiem dobrych płyt z nieco mniej znanym saksofonistą
Willisem Jacksonem. Nagrywał również sporo z organistami, to były dość modne w
końcu lat sześćdziesiątych składy zespołów. Z organami Hammonda nagrywali
przecież w tym czasie choćby Wes Montgomery czy Kenny Burrell. Jednak Sonny
Stitt to dla Pata Martino partner ze zdecydowanie wyższej półki, a grający na
organach Hammonda Bob Ludwig nie był może tak znany, jak Jack McDuff, jednak
dotrzymuje pozostałym muzykom kroku, zastępując również kontrabasistę, którego
w składzie tej sesji nie było.
Tak,
czy inaczej, muzyczne porozumienie pomiędzy Sonny Stittem i Patem Martino, mimo
dość okazjonalnej ich współpracy wydaje się magiczne i z pewnością warte jest
umieszczenia tej płyty w naszym Kanonie Jazzu). Płytę „Soul Shack: Sonny Stitt
With Jack McDuff” dostajemy we współczesnym wydaniu niejako w prezencie.
Posłuchajcie, jak grają choćby w „Stringin' The Jug”, czy „Loose Walk”… To po
prostu magia…
Dodatkowo,
„Night Letter”, to jedna z pierwszych płyt, na których Sonny Stitt zagrał na
elektrycznym saksofonie (Varitone), którego używał nieco wcześniej nagrywając
„What’s New!!!” i „Parallel-A-Stitt”. Przystawka opracowana przez Selmera
ułatwiała nagłośnienie instrumentu i pozwalała muzykowi kontrolować brzmienie,
w tym między innymi dodawać dodatkowe syntetyczne dźwięki niższe o oktawę od
aktualnie granej nuty oraz różne rodzaje echa. Całość okazała się być ślepą
uliczką w rozwoju instrumentu, a Sonny Stitt był jednym z niewielu muzyków,
którzy używali tego urządzenia przez kilka lat (to w sumie kilkanaście płyt
tego muzyka). Całość można uznać za pierwszy saksofonowy syntezator, a więc
płytę z Patem Martino za praprzodka nagrań fusion… W związku z tym, to nie
tylko świetna muzyka, ale również ważne ogniwo w ewolucji początkującego wtedy
elektrycznego jazzu.
Sonny Stitt
Night Letter / Soul Shack: Sonny Stitt
With Jack McDuff
Format:
CD
Wytwórnia:
Prestige / Universal
Numer:
025218516525
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz