To nie jest najlepsza płyta The
Modern Jazz Quartet, ani też The Swingle Singers. To jednak doskonały przykład
tego, jak dwa zespoły potrafią razem stworzyć nową jakość. To coś, co w
biznesie często nazywane jest efektem synergii. W Kanonie jazzu powinno znaleźć
się kilka płyt The Modern Jazz Quartet i przynajmniej jeden album The Swingle
Singers – „Jazz Sebastian Bach”. Przyjdzie na to pora, dziś jednak wspólny produkt
obu grup – „Place Vendome”.
Oba zespoły nie stroniły od
klasycznych inspiracji. Możecie zatem trochę ponarzekać, że to mało jazzowa
płyta. Ma jednak w sobie tak wiele uroku, że trudno się jej oprzeć. Trzeba mieć
na nią dzień, ale jeśli taki się zdarzy, pokochacie tą muzykę bez reszty. Jest
niezwykle elegancka, dopracowana, perfekcyjna, niektórzy powiedzieliby, że
salonowa. No cóż, z pewnością nie ma w sobie atmosfery awangardowego klubu z
nowojorskiej sutereny. Ale czy to w jakiś sposób ją dyskwalifikuje? Na pewno
nie. Bach i Purcell zobowiązują, a kompozycje Johna Lewisa nie są od nich
gorsze. To materiał, który zabrzmiałby nieźle w filharmonii nawet dzisiaj, mimo
tego, że ważną częścią uroku tych nagrań jest ich odrobinę staromodne brzmienie
i momentami mocno przewidywalne aranżacje. Czy to jednak coś złego?
Zdecydowanie nie. Nawet najwierniejsi
zwolennicy nieprzewidywalnych improwizacji potrzebują kiedyś odrobiny
dźwiękowej oczywistości, piękna wynikającego nie z przekraczania granic, ale z
perfekcyjnego poruszania się po wydeptanych ścieżkach.
Brzmienie głosów wokalistów splata
się w zupełnie magiczny sposób z wibrafonem Milta Jacksona i fortepianem Johna
Lewisa. Dziś takie łączenie różnych stylów i inspiracji nikogo nie dziwi, ale w
1966 roku ten projekt uchodził za dość nowatorski. Współpraca tych dwu zespołów
była nieunikniona i musiała się kiedyś wydarzyć. Obie grupy zmierzały
naprzeciwko siebie od początków swojej kariery. The Modern Jazz Quartet coraz
śmielej, głównie za sprawą nowatorskich kompozycji Johna Lewisa wprowadzał do
swoich nagrań wiele rozwiązań formalnych, które były słuchaczom znane z kompozycji
Bacha, a The Swingle Singers odkrywali stopniowo, że od czasów Bacha w muzyce
wydarzyło się wiele ciekawego. Kiedy w 1963 roku ukazał się ich album „Jazz
Sebastian Bach”, stało się jasne, że ich muzyka wymknęła się wszelkim
klasyfikacjom.
W końcu lat osiemdziesiątych
Philips poprosił Johna Lewisa o ponowne zgranie albumu z wykorzystaniem
oryginalnych taśm z 1966 roku. Dysponuję wydaniem analogowym z lat siedemdziesiątych.
Praca Johna Lewisa poprawiła klarowność dźwięku. To jeden z niewielu
przypadków, kiedy grzebanie w pierwotnych nagraniach pomogło muzyce. Wersja
cyfrowa wydana na płycie CD brzmi lepiej. Ta muzyka potrzebuje przestrzeni i
klarownego dźwięku. Za sprawą cyfrowej obróbki zyskała brzmienie, które pozwala
jej zabłysnąć nowym blaskiem. Nieczęsto polecam wersje cyfrowe. W tym przypadku
tak jest. Nie dysponuję nowoczesnym wydaniem analogowym, ale kolejna przeróbka
z cyfry na analog nie może nic do muzyki dodać… Tak więc płyta CD jest w tym
wypadku najlepszym nośnikiem.
O wspomnianej płycie The Swingle Singers przeczytacie tutaj: The Swingle Singers - Jazz Sebastian Bach
O wspomnianej płycie The Swingle Singers przeczytacie tutaj: The Swingle Singers - Jazz Sebastian Bach
The
Modern Jazz Quartet And The Swingle Singers
Place
Vendome
Format:
CD
Wytwórnia:
Philips
Numer:
042282454522
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz