Zespół
w takim składzie istniał do 1967 roku, kiedy to rozpadł się na małe kawałeczki,
a lider próbował po raz kolejny podobnego składu z Gerry Mulliganem, Allanem
Dawsonem i Jackiem Sixem. To nie był już jednak tak dobry zespół, jak słynny
kwartet. Zabrakło magii starego składu, powstał raczej rutynowy kwartet,
którego nagrania, choć całkiem niezłe, nigdy nie sięgnęły poziomu płyt lidera z
połowy lat pięćdziesiątych.
Gerry
Mulligan i Paul Desmond grywali już wcześniej razem, nagrali też świetną płytę
„Two Of A Mind” i parę innych, dziś już nieco zapomnianych. Stąd też europejska
trasa koncertowa kwartetu Dave Brubecka z Gerry Mulliganem w 1972 roku, na
której miał gościnnie zagrać Paul Desmond zapowiadała się rewelacyjnie nie
tylko ze względu na reaktywowanie dawnego kwartetu lidera (co nie do końca było
prawdą, bowiem jak już wspomniałem, sekcja rytmiczna zdecydowanie nie była tak
dobra, jak ta sprzed wielu lat), ale przede wszystkim w związku z udziałem obu
saksofonistów.
„We’re
All Together Again For The First Time” to wybór najlepszych nagrań koncertowych z tej trasy. Trochę
szkoda, że to nie jest rejestracja pojedynczego koncertu, podejrzewam, że
wszystkie były równie rewelacyjne. Na płycie znajdziemy fragmenty z Berlina,
Paryża i Rotterdamu.
Tuż
po rozwiązaniu słynnego kwartetu w 1967 roku Dave Brubeck zaczął pracować nad
swoimi własnymi kompozycjami, niezwykle rozbudowanymi w formie i wymagającymi
dużego aparatu wykonawczego, często obejmującego orkiestrę symfoniczną, zespół
rockowy i spore grono jazzmanów. Nie wszystkim te eksperymenty się spodobały.
Być może dlatego postanowił po kilku latach wrócić do jazzu. Ten powrót jednak
był dla fanów pianisty sporym zaskoczeniem. Nawet dziś dla tych, którzy znają
„Time Out” będzie niespodzianką. Można zaryzykować twierdzenie, że to
najbliższa jazzowego mainstreamu płyta lidera w całej jego karierze.
Sam
lider nigdy nie ukrywał klasycznych inspiracji, a w jego grze od zawsze można
było usłyszeć nienaganną technikę i sposób budowania frazy właściwy dla
najwybitniejszych wirtuozów muzyki klasycznej. Jego nagrania zawsze cechowało
wyczucie formy i piękne melodie. Do bluesa było mu raczej daleko.
Tym
razem było jednak inaczej. Fragmenty koncertów z europejskiej trasy pokazują
zupełnie inne oblicze Dave Brubecka – pianisty potrafiącego zagrać akordy
brzmiące znajomo dla fanów free jazzu, improwizacje dalekie od klasycznego
ogrywania pięknych melodii i bluesową interpretację solową „Sweet Georgia
Brown” zagraną na bis. Zresztą mam wrażenie, że co najmniej połowa płyty to
utwory zagrane na bis.
„Koto
Song” podoba mi się bardziej, niż pierwotna wersja z „Jazz Impressions Of
Japan”. O tej płycie przeczytacie tutaj:
„Take
Five” w wersji koncertowej wypada świeżo i zdecydowanie bardziej przebojowo,
niż na „Time Out”. Kto słyszał „Take Five” nagrane na żywo osobiście, a ja
słyszałem co najmniej dwa razy, wie, ile scenicznej energii jest w tej
kompozycji.
Lider
nie porzuca zupełnie klasycznie brzmiących nut. Wiem, że nie tylko ja słyszę w
„Truth” echa jednego z koncertów fortepianowych Rachmaninowa. Właściwie każdy z
utworów na płycie w pojedynkę stworzyłby wyśmienitą płytę. Dave Brubeck i Paul
Desmond to duet wyśmienity. Paul Desmond i Gerry Mulligan to magiczne
porozumienie nie występujące w muzycznym świecie zbyt często. „Take Five” to
jeden z jazzowych przebojów wszechczasów. Wersja koncertowa z 1972 roku należy
do najlepszych. Każdy z tych faktów wystarczyłby w pojedynkę do nazwania tego
albumu wybitnym. A tu mamy to wszystko razem. Czy można chcieć więcej? Można. Można było dodać Joe Morello i Eugene Wrighta. Ale takie nagranie chyba
nigdy nie powstało… A może kiedyś się odnajdzie?
Dave Brubeck, Paul Desmond, Gerry Mulligan
We’re All Together Again For The First Time
Format: CD
Wytwórnia:
Atlantic
Numer: 075678139024
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz