Trzyosobowa
formuła jazzowego fusion, to formuła najtrudniejsza, jak piszą klasycy. Ani
przez chwilę nie można schować się za kolegą z zespołu. Bas i perkusja nie mają
łatwo. Stąd młode zespoły częściej sięgają po większe składy. Z drugiej jednak
strony jeśli już opanuje się w miarę dobrze takie granie, to przy kasie jest
mniej osób do podziału… A poza tym, to klasyka gatunku.
Dla
mnie istotą takiego właśnie grania jest stworzenie spójnego brzmienia – trudny
do osiągnięcia efekt grania zespołowego. W składzie gitara – bas – bębny łatwo
jest posiadającemu spore umiejętności techniczne gitarzyście, jakim jest bez
wątpienia Michał Milczarek zdominować brzmienie zespołu. Jeśli dodatkowo
jest się autorem kompozycji – nieprzerwany strumień solówek gitary na tle
schowanej gdzieś w kąt sekcji wydaje się być nieunikniony. Tu jednak jest nieco
inaczej. Muzycy potrafią się ze sobą porozumieć, ułożyć wszystkie elementy tej
niełatwej układanki w całość tak, aby powstało granie zespołowe, a nie popis
gitarowej maestrii.
Tak
właśnie gra trio Michała Milczarka, łącząc elementy jazzowe i rockowe w
jedną całość, w ich przypadku częściej z przewagą brzmień rockowych. Płyta jest
krótka – to tylko 4 utwory, gdyby wyszła na winylu, mówilibyśmy, że to EP. W
tej konwencji wydaje się, że gdyby album był dłuższy, mogłoby zrobić się nieco
zbyt nudno. Zespół zdecydowanie potrzebuje nowego materiału. Zawsze można też
sięgnąć po klasyki gatunku, co z pewnością ma miejsce na koncertach, choć na
żaden z nich nie trafiłem, ale gdyby grali gdzieś w okolicy, chętnie się
wybiorę.
Krótka
płyta – krótki tekst. Czekam na więcej, wtedy napiszę więcej, na razie wiem, że
warto czekać…
Ten
skład brzmi bardzo obiecująco, słychać dobry warsztat i pomysł na brzmienie
zespołu, słychać, że muzycy chcą grać dla ludzi, a nie tylko dla innych
muzyków, co zwykle nie kończy się najlepiej.
Michał
Milczarek Trio
The
Big Game
Format: CD
Wytwórnia: Centralna Warszawska Wytwórnia
Dźwięku
Numer:
brak…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz