Freddie Hubbard
znalazł się w naszym radiowym Kanonie Jazzu jedynie raz za sprawą albumu „The
Body & The Soul”. Z pewnością jego dorobek jest więc na naszej liście reprezentowany
w sposób nieadekwatny do jakości i historycznej wagi dyskografii tego wybitnego
trębacza. Najbardziej twórcze lata Freddie Hubbarda, to również okres
świetności hard-bopu. Debiutował płytą „Open Sesame” w 1960 roku. W tym samym
czasie powstał jego drugi album – „Goin’ Up”.
Hubbard jako
nastolatek rozpoczynał swoją karierę w zespole Wesa Montgomery, w którym grał
również jego brat, nieco mniej znany basista – Monk Montgomery. Szybko jednak
lokalna scena w Indianapolis stała się dla niego zbyt ciasna. W Nowym Jorku, do
którego przeniósł się w 1958 roku szybko znalazł uznanie i możliwość nagrywania
płyt dla Blue Note. W ciągu kilkunastu intensywnych miesięcy nagrał 4 albumy
jako lider, pojawił się na „Free Jazz” Ornette Colemana i dwu ważnych płytach
Johna Coltrane’a – „Ole Coltrane” i „Africa/Brass”. Po wspólnym nagraniu albumu
„Ready For Freddie” z Wayne Shorterem, w wieku 23 lat będąc ciągle młodym i
początkującym muzykiem, zastąpił Lee Morgana w Jazz Messengers Arta Blakey’a. W
latach sześćdziesiątych pojawił się na niezliczonych genialnych płytach wielu
muzyków, które trafiły już do naszego Kanonu Jazzu, lub trafią na tą listę już
niedługo. Udział Freddiego Hubbarda był ważny dla takich płyt, jak „Out To
Lunch” Erica Dolphy, „Speak No Evil” Wayne Shortera, większości płyt Jazz
Messengers z tego okresu, a także „Interplay” Billa Evansa, „The Blues And The
Abstract Truth” Olivera Nelsona i pierwszych płyt Herbie Hancocka.
W kolejnych
dekadach z jego muzyczną formą i szczęściem do doboru muzyków bywało różnie,
choć z pewnością udział w formacji VSOP Herbie Hancocka należy uznać za udany.
Ostatni album nagrał z okazji 70 urodzin w 2008 roku, na krótko przed śmiercią.
„Goin’ Up” to
chronologicznie druga na liście solowych płyt Freddie Hubbarda. Album nagrany w
studiu Rudy Van Geldera w Englewood Cliffs. Gwiazdorski skład może wydawać się
niezwykły i sensacyjny dla debiutującego w Nowym Jorku artysty, ale Hank
Mobley, McCoy Tyner, Paul Chambers i Philly Joe Jones w tym czasie nagrywali
dla Blue Note wiele albumów i dla nich była to kolejna z licznych sesji w
doskonale znanym wszystkim studiu. W 1960 roku w Englewood Cliffs niemal co
tydzień powstawały jazzowe arcydzieła.
Hubbard
uwielbiał grać dużo i mocno, co w konsekwencji doprowadziło go w latach
dziewięćdziesiątych do nieuleczalnej choroby warg i praktycznie uniemożliwiło
dalsze występy. Choć jego pierwszym idolem był Chet Baker, a karierę
rozpoczynał, kiedy największymi byli Miles Davis i Dizzy Gillespie, Hubbard
szybko wypracował rozpoznawalne brzmienie stając się klasykiem hard-bopu,
porównywalnym jedynie z Cliffordem Brownem i Bookerem Little – muzykami, którzy
zmarli zanim na dobre rozpoczęły się ich kariery.
W zasadzie
wszystkie płyty Freddie Hubbarda nagrane dla Blue Note pomiędzy 1960 i 1965
rokiem są zwyczajnie genialne, jednak to właśnie „Goin’ Up” dzięki udziałowi
Hanka Mobleya wydaje się być najciekawszy. Hank Mobley nie jest może z
dzisiejszej perspektywy muzykiem tak ważnym, jak inni saksofoniści, z którymi w
tym czasie nagrywał Hubbard – Wayne Shorter, Jimmy Heath, Eric Dolphy czy Joe
Henderson. Jest jednak najbliższy stylistycznie samemu Hubbardowi. Obaj
nawzajem się nakręcają, tworząc przy okazji wzorzec hard-bopowego albumu,
szczególnie we fragmentach granych w szybszych tempach, choć istnienie
hard-bopowych ballad potwierdzają takie nagrania jak „I Wished I Knew”, a
połączenie najwyższej klasy swingu z nowoczesną improwizacją nigdzie nie jest
widoczne tak dobrze, jak w kompozycji innego klasyka gatunku – Kenny Dorhama
„Karioka”.
Freddie Hubbard
Goin’ Up
Format: CD
Wytwórnia: Blue
Note / Capitol
Numer: 724385938023
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz