Niby to
wszystko już było. 80 letni Charles Lloyd ma w swoim dorobku dziesiątki
doskonałych albumów nagranych w przeróżnych składach oraz co najmniej tyle samo
gościnnych występów na płytach co najmniej wybitnych. Formuła jazzowe kwartetu
obejmującego jeden instrument dęty (trąbkę lub saksofon) oraz klasyczną sekcję
rytmiczną też jest przecież wyeksploatowana do granic możliwości. Co zatem
sprawia, że warto kupić kolejną podobną płytę – najnowszy album zespołu
Charlesa Lloyda „Passin’ Thru”? To podobnie irracjonalne lub bardzo celowe, jak
jedzenie ciągle ulubionej potrawy, wracanie na wakacje do ulubionych zakątków,
czy spotykanie się z przyjaciółmi, z którymi przecież już wielokrotnie
rozmawialiśmy. To przyjemność obcowania ze sztuką najwyższych lotów, choć tym,
którzy lubią być zaskakiwani nowościami, lub jakimś zwrotem stylistycznym w
twórczości ich ulubionych artystów polecam poszukać nowości w innym miejscu.
Zespół Charlesa
Lloyda działa w tym samym składzie od wielu lat, kiedy zaczynali, Jason Moran,
Reuben Rogers i Eric Harland byli muzykami na dorobku, dziś są gwiazdami
najwyższego formatu i rozchwytywanymi muzykami sesyjnymi. Z pewnością
pozostawanie w zespole Charlesa Lloyda przez wiele lat pozwoliło im się nauczyć
wiele od starszego mistrza, ale również zmuszało do czujności i stałego
muzycznego rozwoju.
„Passin’ Thru”
jest dokumentalnym zapisem trasy koncertowej zespołu z 2016 roku, zawierającym
mieszankę nowego, premierowego wtedy materiału i starszych kompozycji Charlesa
Lloyda, czyli zapis koncertów, jakich zespół dał wiele przez lata swojego
istnienia. Zespół pokazuje niezwykłą inwencję, magiczne porozumienie, doskonałe
zgranie i ciągłe poszukiwanie nowych możliwości. Muzyka najważniejszego zespołu
Charlesa Lloyda ostatniej dekady jest połączeniem jazzowej tradycji i
nowoczesnej zespołowej improwizacji z doskonałymi kompozycjami lidera,
pozostającego ciągle w doskonałej formie, mimo nieuchronnego upływu lat.
Wraz z upływem
lat, koncepcja zespołu zmienia się nieco, z korzyścią dla samej muzyki. Kiedy
zaczynali grać z Charlsem Lloydem, Jason Moran, Reuben Rogers i Eric Harland
byli muzykami towarzyszącymi legendarnemu liderowi. Dziś różnica pokoleń
oczywiście pozostała, jednak sami powoli stają się postaciami legendarnymi,
równoprawnymi członkami zespołu, dostającymi coraz więcej muzycznej przestrzeni
dla własnych pomysłów.
„Dream Weaver”
w nowym wydaniu, nagrany po raz kolejny niemal pół wieku po swojej premierze
staje się dziś w wykonaniu zespołu nowoczesną interpretacją idei Johna
Coltrane’a. W „Ruminantions” lider zbliża się nieco bardziej do muzycznych
koncepcji Ornette Colemana. W „Tagore On The Delta” przypomina wszystkim swoim
fanom, że jest również jednym z najwybitniejszych jazzowych flecistów. Do tego
wystarczy dorzucić garść hard-bopowych zagrywek, parę fortepianowych solówek i
doskonałą pracę sekcji rytmicznej. W efekcie dostajemy doskonały album i nawet
jeśli nie jest on w żaden sposób nowatorski, to dalej jest doskonały i stanowi
mocny punkt obszernej i w przeważającej większości niezwykle wartościowej
dyskografii Charlesa Lloyda. Pół wieku temu Charles Lloyd Quartet składał się z
równie mało znanych muzyków, jak jego nowy kwartet w momencie, kiedy zaczynał
swoją działalność 10 lat temu – wtedy z Lloydem grali Keith Jarrett, Cecil McBee
i Jack DeJohnette. Każdy z nich został wielką gwiazdą, każdy wielokrotnie
przyznawał, że granie z Lloydem było niezwykłą muzyczną nauką. Podobnie jest z
muzykami New Quartet. Oni się uczą, a my dostajemy doskonałą muzykę.
Charles Lloyd
New Quartet
Passin’ Thru
Format: CD
Wytwórnia: Blue
Note
Numer: 602557649888
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz