Tak jak w
latach siedemdziesiątych wszyscy ważni pojawiali się u Ptaszyna w Studiu
Jazzowym Polskiego Radia, tak w końcówce lat osiemdziesiątych ówczesne
pokolenie 25-30 latków grało w Young Power. Nie wiem, jak udawało się finansować
taki duży zespół, bowiem w najlepszych dla Young Power czasach, na scenie
pojawiało się niemal 20 osób i nie był to jakiś jeden festiwalowy występ, ale
regularne koncerty w największych polskich miastach. Pamiętam kilka takich
okazji i do dziś mam wrażenie, że to było pospolite ruszenie, kierowane
niezwykle sprawnie przez Krzysztofa Popka i Krzysztofa Zawadzkiego.
Spontaniczność czasem w warunkach koncertowych zamieniała się w lekki bałagan,
szczególnie jeśli dobry dzień mieli Kiniorski i Korecki. Jednak mimo owego chaosu,
brzmienie Young Power było stabilne i rozpoznawalne.
Atmosferę
tamtych koncertów odnajduję dziś w archiwalnych nagraniach zespołu
umieszczonych na raptem 3 płytach nagranych i wydanych w ciągu zaledwie
kilkunastu miesięcy pomiędzy 1987 („Young Power”) i 1989 rokiem („Man Of Tra”).
Debiutancki album bez nazwy chyba nigdy nie został wydany na płycie
kompaktowej, dostępny jest tylko w postaci oryginalnego wydania analogowego. Są
tacy, co wydanie cyfrowe widzieli, ja jednak informacji z drugiej ręki w tych
tematach ufam raczej słabo. Kompilacji z 1991 roku nie liczę, bo po pierwsze
nie jest dostępna, a po drugie – jest wydawniczym potworkiem zawierającym
pierwszą płytę i część kolejnej – „Nam Myo Ho Renge Kyo” – wydawca (Polskie
Nagrania) wrzucił tu tyle materiału z pierwszej płyty, ile zmieściło się na
jednym krążku.
Połączenie
rockowej ekspresji z dużym składem, w szczególności w sekcji dętej musiało
robić wrażenie na koncertach. I robiło, wierzcie starszemu na słowo. Trochę
szkoda, że zespołowi nie udało się przeżyć dłużej, ale po zawieszeniu
działalności w 1990 roku wielu muzyków założyło własne zespoły, lub zasiliło
inne grupy. Utrzymanie tak wielu indywidualności w jednym miejscu było w
zasadzie niemożliwe.
Young Power
działało na granicy rocka i jazzu, łącząc rockową ekspresję z fragmentami
improwizowanymi, czasem z gitarą na pierwszym planie, zawsze z silną sekcją
dętą gdzieś w tle. Muzycy zespołu w czasie jego działania zasilali również
szeregi ówczesnej sceny rockowej, grając niemal ze wszystkimi. Ich nowoczesne
spojrzenie na jazz było doskonałą propozycją dla młodych, poszukujących nowych
brzmień słuchaczy. Skład zespołu zmieniał się wielokrotnie, jednak dzięki
Zawadzkiemu i Popkowi przez kilka lat udało się utrzymać brzmienie i koncepcję
artystyczną. Young Power First Edition debiutował na Jazzie nad Odrą we
Wrocławiu. Second Edition rozsadził scenę Sali Kongresowej Pałacu Kultury i
Nauki w czasie Jazz Jamboree w 1986 roku. Ja mam z tego koncertu wspomnienia
niezwykłej ekspresji sekcji dętej i pewnego niedowierzania doświadczonej
festiwalowej publiczności, że tak można grać w Polsce. To była w istocie nowa
fala muzyków, którzy dziś ciągle działają aktywnie w jazzowym środowisku. Wtedy
na scenie pojawiali się Piotr Wojtasik, Robert Majewski, Adam Wendt i inni,
dziś liderzy własnych projektów i autorzy niezliczonej ilości doskonałych
współczesnych nagrań, często bardziej statecznych i zbliżonych do tego, z czym
chcieli zerwać – czyli przywiązaniem do jazzowej tradycji i amerykańskich wzorców
– działając w Young Power. W Young Power śpiewali też Jorgos Skolias i Ewa
Uryga.
Na Young Power
wypadało się dobrze bawić, a koncerty bywały różne, ja pamiętam zarówno popisy
Krzysztofa Popka na flecie, jak i fantastyczne momenty Włodzimierza
Kiniorskiego i Aleksandra Koreckiego. Pamiętam też koncerty nieco zbyt
hałaśliwe, żeby można było coś szczególnego zapamiętać. Zawsze jednak sale były
pełne zadowolonej młodzieży. Szkoda tylko, że albumu „Young Power” nie można
kupić w sklepach, tak jak wielu pozycji z naszego Kanonu Polskiego Jazzu.
Young Power
Young Power
Format: LP
Wytwórnia:
Polskie Nagrania
Numer: SX 2525
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz