30 lipca 2019

The Long and The Short of It – The Piping Hot Chicken and Burger Grill – 27 lipiec 2019

W zasadzie ten koncert jest tylko pretekstem. Okazją do powrotu do bloga, sposobem na odrobinę refleksji o rynku muzycznym tu w Australii i tu w Polsce i wielu innych miejscach. Choć sama muzyka, jak zwykle w momencie, kiedy pojawia się w przestrzeni zawsze jest najważniejsza. Tym, którzy poświęcają jej cały swój czas dla naszej – słuchaczy przyjemności należy się najwyższy szacunek i dobrze byłoby, gdyby jeszcze godne wynagrodzenie. Artyści mają nie tylko swoje życie, ale też koszty działań artystycznych, których większość pracujących przy biurkach w korporacjach nie ma.

Są na świecie miejsca muzycznie przepiękne. Do takich należy Australia. Przynajmniej jej zamieszkała część, gdzie niezależnie od stanu i wielkości najbliższej wioski, czy miasteczka, a to dość umowne terminy w przypadku zaludnionego domkami kraju. Australię lubię za wiele spraw, za obowiązujące nie tylko na egzaminie zasady ruchu drogowego, za luz i pogodę ducha wszystkich w zasadzie mieszkańców, za szacunek i zadowolenie ze swojego zajęcia, choćby było takim, które w polskich warunkach chodzi za niegodne i wykonywane jest w atmosferze ogólnego obrażenia na brak zawodowego sukcesu. Mam tu na myśli wielu pracowników sektora usługowego, handlu i gastronomii w większości polskich dużych miast. W Australii znalazłem tylu niezadowolonych pracowników kawiarni, ilu w Polsce poznałem szczęśliwych ze swojego zajęcia. Jednym z istotnych elementów, za które można polubić Australię, jest niezwykła aura muzyczna. Niekoniecznie może bardzo kreatywna i odkrywcza, czasem nawet bardzo przewidywalna, ale jak cały kraj wesoła, wyluzowana i dla ludzi. Tu nie ma może wielkiej sztuki, ale jest fantastyczna muzyka tworzona przez artystów, którzy robią to dla ludzi i uwielbiają z publicznością rozmawiać. Zawsze. Przed koncertem i po nim, w czasie spotkań w sklepach muzycznych i kiedy są rozpoznawani jedząc śniadanie w lokalnej kawiarni. To zresztą również lokalna specjalność. Śniadanie złożone z hamburgera wyposażonego w co najmniej połowę rozgniecionego awokado i często górę frytek. Często owe minimum chips to jakieś pół kilograma.

Miało być o muzyce. Australia jest ojczyzną tak zwanych tribute bands. Z początku nie byłem do nich szczególnie pozytywnie nastawiony. To filozofia, którą trzeba zrozumieć. Sprawne posługiwanie się instrumentami niekoniecznie oznacza, że uda się obronić na scenie własne kompozycje. Ale jeśli sięgnąć po sprawdzone przeboje, można dać wiele przyjemności ludziom w barach, kawiarniach, na festynach i wszelkich innych wydarzeniach, które można ulepszyć serwując muzykę na żywo połączoną z nieodłącznym grillem. Można grać Carlosa Santanę, Johnny Casha, Ninę Simone, Johna Fogerty, Arethę Franklin, The Doors, Led Zeppelin, Nirvanę, Pink Floyd, albo Davida Bowie. Można grać cokolwiek, co ludzie znają i dać im całą masę dobrej zabawy. Bez pretensji do wielkiej sztuki i gwiazdorstwa. Można też grać na ulicy. Nigdzie na świecie nie słyszałem tylu dobrych i wyśmienitych muzyków zbierających grosze do kapelusza, co w Melbourne.

The Long and The Short of It – The Piping Hot Chicken and Burger Grill

Wszyscy wydają sami swoje płyty, sprzedają je na koncertach i czasem w dobrze prosperujących niezależnych sklepach muzycznych. Miejsca takie jak The Basement Discs w Melbourne, czy Red Eye Records w Sydney to piwnice, w których mógłbym spędzić resztę życia. Nie wierzcie tylko we wszystko, co polecą Wam sprzedawcy – dla nich wszystko jest cool. Taki tu zwyczaj. Zanim to zrozumiałem, zdążyłem skompletować całkiem spory stosik płyt, do których nigdy nie wrócę.

Zawsze warto jednak kupić płytę na koncercie. To będzie pamiątka zawsze dobrej zabawy i okazja do pomocy artyście. Bilety zwykle w cenie dwóch butelek piwa (tu nie ma kufli – kolejna okazja do wygodnej pracy obsługi baru), więc płyta za 15 albo dwadzieścia dolarów będzie dobrą pamiątką.

Zespół The Long and The Short of It i jego koncert w niezwykłym The Piping Hot Chicken and Burger Grill w Ocean Grove to tylko okazja i reprezentatywny przykład tego co dzieje się w pobliżu. W odległym o pół godziny jazdy Geelong jest kilka miejsc, gdzie muzyka na żywo pojawia się codziennie, nawet teraz – czyli w zimie. To miasto spore jak na warunki Australii, ale wyobraźcie sobie powiedzmy Radom, gdzie działałyby 2 kluby bluesowe, jeden z muzyką country, kilka miejsc rockowych z muzyką 2 razy w tygodniu, 3 orkiestry symfoniczne i dęte, jazzowy big band i grupę baletową. Chciałbym, żeby tak było.


The Long and The Short of It – The Piping Hot Chicken and Burger Grill

The Long and Short of It to typowy australijski zespół barowy. Dobry kontakt z publicznością, luz i repertuar niezwykle rozbudowany – od Boba Dylana i Johna Fogerty do Leonarda Cohena, Eltona Johna, Jamesa Taylora i Dolly Parton, country, bluesa i całkiem udanych własnych utworów. Barowy zespół z dorobkiem jakiś 10 własnych albumów, pięcioro muzyków cieszących się własnym zajęciem i dawaniem radości słuchaczom w setkach miejsc, gdzie ludzie chcą się bawić przy muzyce na żywo.

Brak komentarzy: