16 sierpnia 2019

Doc Cheatham & Nicholas Payton – Doc Cheatham & Nicholas Payton

W chwili nagrywania tego albumu Doc Cheatham miał 91 lat, a Nicholas Payton dopiero zaczynał swoją muzyczną karierę. Miał wtedy 23 lata, więc oczywistym wydaje się układ mistrz – uczeń. Jednak ten album, mimo oczywistego uznania dla starszego muzyka był dla Nicholasa Paytona partnerskim duetem ze starszym kolegą. Dla Doca Cheathama był to chyba ostatni nagrany album. Muzyk dożył niemal 92 lat i ostatni koncert dał dwa dni przed śmiercią, do końca pozostając nie tylko historyczną ciekawostką, ale istotnym elementem amerykańskiej sceny muzycznej, zachowując dobrą formę nie tylko na trąbce, ale również, jak przez całą swoją karierę, uzupełniając koncerty o udane partie wokalne.


Doc Cheatham prawdopodobnie po raz pierwszy usłyszał prawdziwy jazz w 1924 roku, kiedy znalazł się w Chicago i trafił na koncert Kinga Olivera, który stał się jego pierwszym idolem. Jedną z legend związanych z karierą Cheathama jest fakt, który sam wielokrotnie podkreślał – przez całe życie używał tłumika, który podarował mu King Oliver w początkach jego kariery. Cheatham z wrodzoną skromnością przypisywał swój doskonały ton unikalnym własnościom tego tłumika, pomijając swój talent. Wkrótce po fascynacji Oliverem, Cheatham usłyszał w Chicago Louisa Armstronga, który został jego kolejnym idolem. Prawdopodobnie to właśnie pod wpływem Armstronga zaczął śpiewać, co z pewnością zwiększyło jego atrakcyjność jako muzyka w złotych latach dużych jazzowych orkiestr. W końcówce lat dwudziestych co najmniej kilkakrotnie zastępował w różnych orkiestrach chorego Louisa Armstronga. Później grał w zespołach Chicka Webba i Caba Callowaya. Po wojnie grał w niemal wszystkich dużych orkiestrach. Kiedy te przystały istnieć, jego kariera nieco zwolniła. Nagrywał jednak regularnie również w czasach, kiedy big bandy już nie istniały.

Nagrodzony wieloma nagrodami, w tym statuetką Grammy album „Doc Cheatham & Nicholas Payton” jest jego najciekawszym współczesnym nagraniem. Album jest dokumentem czasów, które już dawno się skończyły, ale również doskonałym dowodem, że piękne melodie nigdy nie wyjdą z mody, a czysty ton trąbki pozostanie jednym z najważniejszych jazzowych wynalazków już na zawsze.

W chwili nagrania tego albumu Nicholas Payton miał za sobą całkiem udaną, kilkuletnią praktykę w zespole Elvina Jonesa udokumentowaną 3 udanymi albumami i kolejne 3 płyty w roli lidera. Całkiem sporo, jak na 23 latka, uważanego wtedy za jednego z przyszłych geniuszy trąbki. Później bywało różnie, sam Payton do dziś poszukuje swojego własnego stylu. Moim zdaniem dla obu doskonałych trębaczy wspólne nagranie było niezwykle istotnym w ich karierze. Stąd też obecność tej płyty w jazzowym Kanonie.

„Doc Cheatham & Nicholas Payton” to album nieco staromodny, złożony z nieco już zapomnianych jazzowych standardów pamiętających czasy świetności dużych jazzowych orkiestr i zabaw tanecznych organizowanych powszechnie z ich udziałem. Mógł powstać pół wieku wcześniej, wtedy też byłby już nieco staromodny, ale równie uroczy. Dobre melodie nigdy się nie starzeją, a duety muzyków doskonale znających swój fach i rozumiejących się bez słów są skazane na sukces. Może ten album nie był odkrywaniem jakiś nowych muzycznych obszarów, ale do dziś zawiera doskonałą muzykę, nawet jeśli już w momencie wydania był starocią. Mnie to nie przeszkadza.

Doc Cheatham & Nicholas Payton
Doc Cheatham & Nicholas Payton
Format: CD
Wytwórnia: Verve / Polygram
Numer: 731453706224

Brak komentarzy: