Klasyczny
jazzowy kwartet, czyli coś, co tysiące razy doprowadziły do perfekcji
największe światowe gwiazdy jazzu. W tej dziedzinie wszystko już było i jeśli
choć odrobinę interesujecie się muzyką improwizowaną, z pewnością macie sporo
podobnych płyt w swoich zbiorach. Po co zatem nagrywać kolejną? Bo może być
równie dobra jak wszystkie inne i być zapowiedzią świetnych koncertów, których
w wykonaniu największych gwiazd sprzed lat już nie posłuchamy, bo nie ma ich
wśród nas. Dlatego właśnie warto nagrywać albumy według sprawdzonej formuły.
Dziś płyty są zapowiedzią koncertów, a czasem pamiątką dla słuchaczy. Pół wieku
temu były raczej częściej substytutem muzyki na żywo dla tych, którzy mieszkali
w miejscach, do których gwiazdy z koncertami nie docierały.
Dlatego właśnie
najnowszy album grupy ASAF wart jest zainteresowania. Zespół prowadzony przez
Piotra Janowskiego w doborowej obsadzie i autorskim repertuarze pokazuje, że mimo
faktu, że w muzyce wszystko już było, do sprawdzonych rozwiązań warto wracać,
szczególnie, jeśli robi się to dobrze. Nie trzeba koniecznie eksperymentować.
Ja zresztą za eksperymentami w muzyce nie przepadam, większość z nich się nie
udaje, a te, które wydają się być ciekawe, szybko tracą swoją atrakcyjność nie
wytrzymując próby czasu.
Zespół istnieje
już ponad 15 lat, choć w ich przypadku trudno mówić tu o ciągłej i
nieprzerwanej działalności. Reaktywacja zespołu po latach, związana z nagraniem
płyty „Silent Prayer” z pewnością miała być wsparta koncertami, jednak z tymi
na razie nie jest łatwo. Czy zatem na kolejny album zespołu znowu trzeba będzie
czekać 15 lat – mam nadzieję, że jednak pojawi się nieco szybciej.
Podoba mi się
przewidywalność muzyki stworzonej przez muzyków zespołu. Z takimi płytami
chętnie spędzam długie wieczory, nie muszą pochodzić z Nowego Jorku. Nie muszą
być kolejnymi nienagannymi wykonaniami znanych jazzowych standardów. Doskonały
warsztat, wyśmienity saksofon i wyjątkowo moim zdaniem udane, zbliżające się do
światowego poziomu dialogi saksofonu (Maciej Sikała) i fortepianu (Joanna
Gajda), a także powrót na polską scenę jazzową lidera zespołu – Piotra
Jankowskiego, który grał z Maciejem Sikałą jeszcze w latach osiemdziesiątych, a
może i nawet wcześniej.
Kilka tematów
momentami brzmi znajomo, choć ja już od wielu lat mam wrażenie, że każdą melodię
już gdzieś słyszałem, zresztą cytaty wcale nie są czymś niewłaściwym, bo
cytować też można ciekawie, a jednocześnie, jeśli to efekt zamierzony –
powstaje dla słuchaczy zagadka. Jeśli podobieństwa do znanych melodii powstają
tylko w mojej głowie – może to oznaki przeładowania doskonałą muzyką, której
powstaje ostatnio sporo. Świat się zatrzymał, ciągle niewiele muzyki można
posłuchać na żywo, a ja dzięki pomysłowi grania w Płycie Tygodnia polskiej
muzyki na nowo odkrywam świat polskiego jazzu.
Polski jazzowy
mainstream ma się dobrze, za sprawą takich projektów jak ASAF. Wolałbym jednak
albo album koncertowy, albo całość nagraną w studiu – trochę nie rozumiem
koncepcji takiej składanki jak „Silent Prayer”, choć warto zaznaczyć, że
wszyscy, którzy odpowiadali za techniczną realizację nagrania spisali się na
medal, wyczarowując z tej układanki w miarę jednolicie brzmiący album.
ASAF
Silent Prayer
Format: CD
Wytwórnia: Soliton
Data pierwszego
wydania: 2019
Numer: 5901571096698
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz