Początki kariery Stanisława Sojki odbiegają nieco od wzorcowego dzieciństwa Mistrza Polskiego Jazzu. Po 35 odcinkach mogę próbować taki wzorzec skonstruować. Sojka nie grał na akordeonie, nie trafił też do szkoły muzycznej, w której z braku wyposażenia byłby zmuszony grać na jakimś dziwnym instrumencie. Jego muzyczne dzieciństwo wyglądało w Polsce zadziwiająco podobnie do wczesnej młodości jego amerykańskich idoli – Raya Charlesa i Stevie Wondera. W wieku 7 lat zaczął występować z kościelnym chórem, a kiedy miał 14 lat został kościelnym organistą w katedrze w Gliwicach. W szkole muzycznej uczył się gry na skrzypcach. Skończył średnią szkołę muzyczną. Na Akademii w Katowicach studiował aranżację i kompozycję. Wtedy już nie grał na skrzypcach, śpiewał w uczelnianym zespole.
Pierwszą przygodą Stanisława Sojki z jazzem była współpraca z Extra Ball Jarka Śmietany w końcówce lat siedemdziesiątych. To było jeszcze przed nagraniem w listopadzie 1978 roku koncertu, który okazał się jednym z najbardziej błyskotliwych debiutów w historii polskiej muzyki jazzowej. W Filharmonii w Warszawie Stanisław Sojka zaśpiewał akompaniując sobie na fortepianie recital, który ukazał się na płycie „Don’t You Cry”. Gdyby Sojka nagrał tylko tą płytę, zasługiwałby na miano jednego z najlepszych polskich wokalistów wszechczasów. Zrobił jednak do dziś dużo więcej.
W cyklu Mistrzowie Polskiego Jazzu piszę o najważniejszych postaciach sceny jazzowej działających w Polsce, lub mających polskie muzyczne korzenie. Dlatego też, zostawię całą muzykę religijną i sporą część doskonałego popu, a także działalność muzyczną związaną z Szekspirem, Miłoszem, Herbertem i muzyka teatralną komponowaną i nagraną przez Stanisława Sojkę na inną okazję. Jeśli więc o jakiejś płycie poniżej nie przeczytacie, nie oznacza to, że o niej zapomniałem, a tym bardziej, że uważam ją za niezasługującą na przypomnienie. Zwyczajnie skupiam się na jazzowej części dorobku Stanisława Sojki, co daje mi szansę zmieszczenia się z muzycznymi przykładami w przyjętej formule audycji, którym towarzyszy to opracowanie.
Debiut solowy Stanisława Sojki (wcześniej nagrał kilka utworów z uczelnianym zespołem w Katowicach) to zaskakująco dojrzała i niezwykle emocjonalna, jak na 19-latka mieszanka soulu, jazzu, gospel i utworów popularnych wykonywanych przez słynnych jazzowych wokalistów. W programie znajdziecie utwory Raya Charlesa i Stevie Wondera – idoli Sojki, ale też Carole King, Lennona i McCartneya, Gershwina i Ala Jarreau. „Don’t You Cry” to produkcja klasy światowej, a to był dopiero początek.
W 1979 roku Sojka wygrywa, a właściwie deklasuje konkurencję na niestety ostatnich Lubelskich Spotkaniach Wokalistów Jazzowych w obecności Karin Krog, Sheili Jordan i Tanni Marii. W tym samym czasie zaczął również współpracę z uznanymi postaciami muzyki popularnej – śpiewał z Andrzejem Zauchą, Anną Jantar i Marylą Rodowicz. Wystąpił też w przedstawieniu Katarzyny Gartner. Być może dlatego przygotowanie kolejnego albumu jazzowego zajęło mu niemal dwa lata. W styczniu 1981 roku powstaje „Blublula”. Kolejny wybitny album, który gdyby był jedynym dokonaniem Sojki, zapewniłby mu miejsce wśród naszych największych mistrzów. Tym razem Sojka zajmuje się tylko śpiewaniem, dając szansę zespołowi złożonemu z samych sław – na fortepianie zagrał Wojciech Karolak, na kontrabasie Zbigniew Wegehaupt, a na bębnach Czesław Mały Bartkowski. W ten sposób powstał kwartet naszych Mistrzów. Sylwetkę Wojciecha Karolaka opisałem w pierwszym sezonie cyklu, w lipcu przedstawiłem Wam Czesława Małego Bartkowskiego, a Zbigniew Wegehaupt pojawi się jako ostatnia postać drugiego sezonu w odcinkach, które będą miały swoją radiową premierę w tygodniu rozpoczynającym się 14 grudnia. Dla każdego z czwórki muzyków, którzy uczestniczyli w nagraniu albumu „Blublula” to ważny element ich dyskografii. Dla Stanisława Sojki moim zdaniem najważniejszy. Gdybym musiał wybrać jego jeden album – to byłaby właśnie ta płyta. Na szczęście nie muszę i mogę opowiedzieć Wam również o kolejnych. Dziś trudno w to uwierzyć, ale Stanisław Sojka za album „Blublula” dostał w Polsce złotą płytę w 1982 roku, kiedy jej przyznanie oznaczało sprzedaż stu tysięcy egzemplarzy albumu. To oczywiście wyróżnienie zasłużone. Dziś przysługuje za piętnaście tysięcy. Czasy się zmieniają. Do dziś pewnie sprzedano co najmniej drugie tyle albumu, tym bardziej, że „Blublula”, podobnie jak „Don’t You Cry” to albumy zupełnie ponadczasowe i pewnie większość posiadaczy słabych tłoczeń oryginalnych już dawno kupiło albo wersję cyfrową, albo nowoczesne wznowienie. Karolak jest mistrzem swingu, podobnie jak Sojka, w związku z tym to chyba najbardziej swingująca polska płyta wszechczasów.
Sukces albumu „Blublula” zbiegł się w czasie z pierwszymi sukcesami w muzyce popularnej Stanisława Sojki. Jego pierwszym popularnym przebojem była adaptacja piosenki znanej z repertuaru Grażyny Łobaszewskiej „Czas nas uczy pogody”. W 1984 roku w wieku 25 lat Sojka w czasie swojej trasy koncertowej we Francji zagrał jako support na jednym z koncertów Raya Charlesa, jednego z jego muzycznych idoli. Zaczął też komponować, zarówno rozrywkowe piosenki, jak i bardziej rozbudowane formy muzyki religijnej.
Zanim jeszcze wystąpił na jednej scenie z Rayem Charlesem, zarejestrował w 1983 roku swój kolejny wyśmienity album jazzowy, po raz kolejny w wybitnym mistrzowskim składzie – „Sojka Sings Ellington”. Na fortepianie zagrał Włodzimierz Nahorny, na trąbce Andrzej Przybielski (jego sylwetkę przedstawię w cyklu Mistrzowie Polskiego Jazzu już za 2 tygodnie) a na kontrabasie Zbigniew Wegehaupt.
Kolejny album w jazzowej dyskografii Stanisława Sojki to recital solowy „W piwnicy na Wójtowskiej” z repertuarem podobnym do debiutu „Don’t You Cry”. Nie zabrakło Raya Charlesa i Stevie Wondera. Sojka wrócił również do fortepianu.
Wycieczka w świat muzyki pop w drugiej połowie lat osiemdziesiątych wsparta międzynarodowym kontraktem z niemieckim oddziałem RCA przyniosła dobrą płytę „Stanisław Sojka” i popularny w Polsce przebój „Love Is Crazy”. Kariery na skalę międzynarodową Sojka jednak w świecie popu nie zrobił. Po powrocie do Polski związał się na wiele lat z gitarzystą znanym wcześniej z grupy Tie Break Januszem Yaniną Iwańskim. Kolejne piosenki, które związane są nieodłącznie z rozrywkowym wcieleniem Sojki i które w momencie premiery długo utrzymywały się na polskich listach przebojów to „Absolutnie nic”, „Play It Again”, „Cud niepamięci” i „Tak jak w kinie”. Po raz kolejny w nagraniu albumu pomogli zagraniczni producenci. Powstał album „Acoustic” – mało w nim jazzu, swingu jeszcze mniej, ale zgrabne melodie mają moim zdaniem potencjał na jazzowe interpretacje.
W 2000 roku Stanisław Sojka wydał chyba swój jedyny album instrumentalny powracając do współpracy z Andrzejem Przybielskim. Album „Sztuka błądzenia” nazywam udanym muzycznym eksperymentem, jednak nie wracam do niego jakoś szczególnie często. Z pewnością był zaskoczeniem dla fanów Stanisława Sojki i jego wspólnych nagrań z Januszem Yaniną Iwańskim, ale również tych, którzy znali jego interpretacje sonetów Szekspira (moim zdaniem lepsze po angielsku) i nagrania muzyki kościelnej. Zderzenie specyficznej synkopy Sojki kojarzącej się raczej z jego popowymi przebojami z mroczną trąbką Przybielskiego jest ciekawą przygodą muzyczną. Sojka zagrał też fragmenty tego złożonego z piętnastu krótkich kompozycji albumu na skrzypcach, które były jego instrumentem jeszcze w szkole muzycznej.
W 2012 roku Sojka postanowił przypomnieć utwory innego naszego Mistrza Polskiego Jazzu – Czesława Niemena. W wykonaniu Sojki utwory Niemena, nagrane z udziałem między innymi Antoniego Gralaka i Marcina Lamcha, a także gościnnie grającego w dwóch utworach Tomasza Jaśkiewicza, który grał z Niemenem na jednej z jego najbardziej jazzowych płyt („Niemen Enigmatic” z Namysłowskim, Stefańskim i Bartkowskim brzmią jak kompozycje Sojki. W ten sposób okazało się, że osobowość muzyczna Sojki jest równie silna jak Niemena, bowiem większość interpretacji muzyki Niemena brzmi jak jego niepotrzebna kopia (muszę zrobić wyjątek dla Artura Dutkiewicza). Ukazał się również album koncertowy z piosenkami Niemena w wykonaniu Sojki w wersji audio i wideo („Soyka w hołdzie mistrzowi: Live”).
Trzy lata później Sojka wrócił do klasycznych jazzowych standardów w wielkim stylu, tym razem z orkiestrą Rogera Berga album „Stanisław Soyka & Roger Berg Big Band: Swing Revisited” okazał się niezwykle stylowym powrotem do przeszłości, do czasów świetności wielkich orkiestr jazzowych. Najnowsza płyta Stanisława Sojki, w której nagraniu wzięli udział między innymi Antoni Gralak, Tomasz Jaśkiewicz i Marcin Lamch zawiera jego własny repertuar („Muzyka i słowa”).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz