Andrzej Przybielski urodził się w Bydgoszczy w 1944 roku i przez całe swoje życie związany był muzycznie z tym miastem. Jak wielu muzyków, których młodość przypadała na okres, kiedy dostęp do najnowszych nagrań, nut i kontakty z muzykami z całego świata był ograniczony, zaczynał od grania jazzu tradycyjnego. Na trąbce Andrzej Przybielski zaczął grać w wieku mniej więcej 17 lat, choć nie miał z tym łatwo, jego pierwszą własną trąbkę osobiście zniszczył mu ojciec, zaczynający wątpić w przyszłą karierę syna, który miał zostać inżynierem. Jego pierwszym zespołem był działający w Bydgoszczy Traditional Jazz Group z Jackiem Bednarkiem i Bogdanem Ciesielskim. Podsumowując służbę wojskową Przybielskiego jego dowódca opisał go następująco – nie żołnierz, zdolny improwizator i być może w przyszłości wartościowy muzyk. Pułkownik okazał się wizjonerem.
W końcówce lat sześćdziesiątych zaczął grać dużo nowocześniejsze dźwięki i razem z zespołem Trio Gdańsk zdobył w 1968 roku jedną z nagród na festiwalu Jazz Nad Odrą, który był wtedy swoistą poczekalnią dla młodych muzyków chcących zagrać na największych polskich scenach, w tym tej najważniejszej, czyli w Warszawie w czasie Jazz Jamboree.
Już rok później – w 1969 roku Przybielski zagrał tam po raz pierwszy, prezentując swoje własne trio, w dość awangardowym w tamtych czasach w Polsce składzie – czyli bez fortepianu. Na kontrabasie zagrał jeden z najbardziej niedocenionych w Polsce muzyków – Helmut Nadolski. Na bębnach nieco mniej znany Janusz Trzciński, którego Przybielski znał jeszcze z czasów grania jazzu tradycyjnego z Jackiem Bednarkiem, późniejszym członkiem Formacji Muzyki Współczesnej Andrzeja Kurylewicza.
Od czasu swojego pierwszego występu na Jazz Jamboree Przybielski stał się już do swojej śmierci w 2011 roku symbolem polskiej awangardy jazzowej. Jeśli ktoś grał w Polsce nowocześnie i był na czasie z najbardziej aktualnymi nowościami z całego świata, to Przybielski, często z Nadolskim i innym czołowym polskim eksperymentatorem – Zdzisławem Piernikiem wyprzedzali takich awangardzistów co najmniej o dwa kroki. Od samego początku swojej kariery Przybielski był nie tylko wyśmienitym improwizatorem, ale też zdobywającym za swoje prace nagrody kompozytorem. W 1970 roku Przybielski powrócił na scenę Jazz Jamboree, wtedy najważniejszą scenę jazzową w Polsce grając w składzie zespołu Andrzeja Kurylewicza. Później miał powracać na festiwal wielokrotnie.
Andrzej Przybielski zagrał na niezliczonej ilości przeróżnych płyt, jednak większość jego dyskografii to były niszowe, awangardowe nagrania, a jeszcze więcej genialnej muzyki pozostała tylko we wspomnieniach tych, którzy widzieli go na żywo. Już w 1972 roku powstała jedna z najbardziej niezwykłych płyt polskiej awangardy. Cieszący się sławą niezwykłą jak na polskie warunki i odnoszący komercyjne sukcesy Czesław Niemen postanowił spróbować czegoś zupełnie innego. Do zespołu zaprosił Andrzeja Przybielskiego, Helmuta Nadolskiego, Józefa Skrzeka, Jerzego Piotrowskiego i Anthimosa Apostolisa. W efekcie powstał dwupłytowy album „Marionetki”, lub jak czasem bywa enigmatycznie nazywany „Czesław Niemen Vol. 1” i „Vol. 2”. Dla fanów przebojów Niemena z kilku poprzednich sezonów to musiał być szok, choć znawcy mogli spodziewać się jazzowego odlotu po zaproszeniu do nagrania albumów „Niemen” i „Enigmatic” Zbigniewa Namysłowskiego i kilku innych muzyków jazzowych. Jednak przy „Marionetkach” to tylko próba, zresztą udana, wzbogacenia popowego brzmienia o kilka ciekawszych harmonicznie solówek. „Marionetki” to pełen odlot i jedna z najciekawszych płyt Niemena z istotnym udziałem Andrzeja Przybielskiego.
W 1972 roku Przybielski utworzył z Helmutem Nadolskim i Władysławem Jagiełło zespół Sesja 72, którego kolejne edycje w szerszych składach w kolejnych latach wyznaczały kierunek rozwoju awangardowej twórczości muzycznej, dla której słowo jazz czasami bywało niewystarczająco pojemne. Już w kolejnym roku zespół ilustrował muzycznie recytacje poetyckie Igi Cembrzyńskiej. W czasie całej swojej kariery Andrzej Przybielski tworzył muzykę dla teatru. Niestety większość tego materiału nigdy nie została nagrana.
W kolejnych latach współpracował też z SBB, Skrzeka poznał grając z Niemenem. W latach osiemdziesiątych był członkiem formacji Free Cooperation, której trzon stanowili muzycy dużo młodszego pokolenia. Andrzej Przybielski należał do tych twórców, którzy łatwo znajdowali wspólny język z młodszym pokoleniem. Dźwięki jego trąbki usłyszycie na płytach T.Love, Variete i popowych produkcjach Stanisława Sojki. Jednak nie był trębaczem do wynajęcia. Przebywał we własnym dźwiękowym świecie i pojawiał się w studiu tylko wtedy, kiedy było wiadomo, że będzie mógł realizować własne pomysły. W latach osiemdziesiątych realizował również własne projekty. Z Aleksandrem Koreckim i Wojciechem Konikiewiczem w 1984 roku nagrał słynny album „W sferze dotyku”. Jako jeden z nielicznych, a może nawet jedyny trębacz, zagrał duet z Tomaszem Stańko na jego płycie „Peyotl”.
W kolejnej dekadzie Andrzeja Przybielskiego często można było odnaleźć w środowisku młodych muzyków związanych z trójmiejskim yassem i kultowym bydgoskim klubem Mózg. Jednak Przybielski to nie tylko jazzowa awangarda. Po śmierci Milesa Davisa podjął się chyba najtrudniejszego z jazzowych wyzwań. Grał na trąbce w zespole Tribute To Miles Davis Orchestra, który przez wiele lat koncertował na polskich scenach z repertuarem opartym na kompozycjach z repertuaru mistrza trąbki.
XXI wiek przyniósł kolejne awangardowe projekty z udziałem Andrzeja Przybielskiego. Nagrywał z braćmi Oleś, Wojciechem Konikiewiczem, grupą Sing Sing Penelope Wojciecha Jachny i zespołem The Ślub. Realizował też własne projekty, z których wiele nie zostało do dziś wydanych.
Andrzej Przybielski zmarł w 2011 roku w Bydgoszczy, z którą związany był całe życie, pozostawiając po sobie olbrzymi katalog muzyki, którą niezwykle trudno zebrać. Przez całe życie eksperymentował, co sprawiało, że albumy z jego udziałem raczej nie ukazywały się w dużych i gwarantujących wznowienia wytwórniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz