Wobec
tej płyty jestem zupełnie bezsilny. Zakochałem się w niej od pierwszego
wejrzenia, choć zanim posłuchałem płyty usłyszałem ten materiał na żywo.
Grażyna Auguścik i Paulinho Garcia grają piosenki z tej płyty we dwoje, bez
udziału pozostałych muzyków, którzy wzięli udział w nagraniu płyty. Nie wiem,
która wersja jest lepsza. Na koncercie muzycy brzmią w sposób niezwykły. To
magiczne porozumienie dwojga ludzi, którzy są jednym instrumentem. Ich głosy
splatają się zbliżając się do siebie i oddalając dokładnie tak jak trzeba i
wtedy kiedy trzeba. Na płycie mamy dodatkowe dźwięki, które czasem dopełniają
aranżacje, a czasem wydają mi się zbędne. Kolejnego wieczoru wydają się w tym
samym miejscu niezwykle potrzebne. Wtedy znowu przypominam sobie wersje
koncertowe i po raz kolejny uznaję, że prościej jest lepiej… I tak codziennie
od tygodnia. To nie oznacza, że te dodatkowe dźwięki są wadą, one odróżniają
wyśmienitą płytę od jeszcze lepszych koncertów…
O
jednym z koncertów duetu pisałem tutaj:
Album
zawiera 14 znanych wszystkim, a na pewno wielu potencjalnym słuchaczom,
melodii, potraktowanych w zupełnie niestandardowy sposób. To nie jest jednak
kombinowanie na siłę. Aranżacje autorstwa Paulinho Garcii są sumą jego
muzycznych korzeni i doświadczeń z ponad 10 letniej współpracy z Grażyną
Auguścik. Oboje rozumieją się bez słów. Nie potrafię tego wytłumaczyć. To
magia, absolutnie zdmiewająca jedność muzycznego myślenia, emocji, harmonia
nastrojów i niewymuszony pomysł na z pozoru ograne na tysiące sposobów tematy.
To także dowód genialności kompozycji Johna Lennona i Paula McCartneya (jeden z
utworów – „Here Comes The Sun” to kompozycja George’a Harrisona). Ich melodie
sprawdzają się w każdym, także tak niespodziewanym dla nich kontekście.
Są
utwory z repertuaru The Beatles chętnie grywane przez muzyków jazzowych.
Przeglądając swoje zbiory najczęściej odnajduję takie kompozycje jak „Norwegian
Wood”, „Come Together”, „Yesterday” czy
„Imagine”. Gitarzyści chętnie grywają „Eleanor Rigby” i „A Day In The
Life”. Wybór utworów na najnowszej płycie Grażyny Auguścik i Paulinho Garcii
jest dość nietypowy. Niektóre z kompozycji wydają się być nieomal niemożliwe do
zmiany, niektóre kojarzą się z dość banalnymi przebojami z początkowego okresu
kariery zespołu. Jednak i z takich powstały muzyczne perełki. Wybrane
kompozycje pochodzą z różnych płyt zespołu The Beatles.
W
tym miejscu możnaby napisać referat porównujący oryginały do brzmiących
momentami jak bossa novy, a na pewno bardziej wyrafinowanymi rytmicznie
wersjami z „The Beatles Nova” z oryginałami. Tylko po co, to strata czasu. Wolę
posłuchać płyty jeszcze raz. Po raz kolejny wprawi mnie w dobry nastrój. To nie
jest płyta dla fanów The Beatles, którzy kolekcjonują koelejne covery, choć im
również się spodoba. Zresztą nie potrafię wyobrazić sobie, żeby komuś się nie
spodobała…
We wrześniu
Grażyna Auguścik opowiadała mi o niezwyłej formule nagrania do jednego
mikrofonu i realizacji dźwięku przez znanego z wielu produkcji Kena
Christianssona. Istotnie realizacja jest na światowym poziomie, jednak w tym
zakresie spodziewałem się nieco więcej. Mimo, że sposób realizacji nagrania
wymusił zarejestrowanie każdego z utworów w całości za jednym podejściem, to
gdzieś w produkcji zginęła magia koncertów Grażyny Auguścik. Może to kwestia
mikrodynamiki, ostatecznego masteringu, czy moim zdaniem zbytniej sterylności
nagrania. To jednak czepianie się szczegółów. I tak jest wyśmienicie… Wiem, że
zapewne tak się nie stanie, ale album piwnien ukazać się w jedynej słusznej i
zawsze najlepszej, jeśli starannie wyprodukowanej wersji analogowej.
„The
Beatles Nova” to nie jest płyta, która zmieni historię muzyki. To płyta, która
codziennie da Wam wiele radości. Możecie jej słuchać rano przy śniadaniu, w
samochodzie w drodze do pracy, wieczorem w skupieniu godnym dzieła najwyższej
próby. Za każdym razem poprawi Wam nastrój. To coś na co mogę dać swoją własną
gwarancję.
Grażyna Auguścik & Paulinho Garcia
The Beatles Nova
Format:
CD
Wytwórnia:
MTJ
Numer:
5906409109991
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz