Niespełna
tydzień temu widziałem Grażynę Auguścik i Paulinho Garcię w niezwykle
kameralnym otoczeniu Teatru Druga Strefa. Tamten koncert był rewelacyjny, o
czym pisałem tutaj:
Mając
świeżo w pamięci tak wyśmienicie zagrane dźwięki i w ręku jeszcze oficjalnie
niedostępną płytę z premierowym materiałem, nieco obawiałem się większej sali,
a przede wszystkim konfrontacji z poprzednim koncertem, który był wydarzeniem
jedynym w swoim rodzaju i niemożliwym do powtórzenia.
Paulinho Garcia & Grażyna Auguścik
Moje
obawy pozostały obawami jedynie do momentu rozpoczęcia koncertu. Od pierwszego
zagranego utworu wiedziałem, że będzie wyśmienicie, choć nieco inaczej niż na
mniejszej scenie. Publiczność w niedzielny wieczór niemal do ostatniego miejsca
wypełniła salę, do czego przyczynił się pewnie w jakimś stopniu nasz radiowy
patronat nad wydarzeniem. Akustyka była całkiem przyzwoita, choć nadmiar
pogłosu zgubił nieco mikrodynamiki istotnej dla nastroju muzyki proponowanej
przez polsko-brazylijski duet. To jednak efekt porównania z całkiem nieźle
nagraną płytą i poprzednim koncertem. Do realizacji dźwięku nie można mieć
zastrzeżeń, bowiem sala z pewnością do łatwych akustycznie nie należy, została
w końcu zbudowana jako teatralna, a nie koncertowa.
Niedzielny
koncert był dłuższy od poprzedniego, w jego programie oprócz utworów znanych z
płyty „The Beatles Nova”, znalazły się kompozycje, które muzycy wykonują od
lat, w tym trochę brazylijskiej klasyki, Stinga, Mieczysława Szcześniaka i
Buden Powella. To było przypomnienie dźwięków znanych z poprzednich płyt
Grażyny Auguścik.
Paulinho Garcia
Mimo
sporej, jak na tak kameralną muzykę sali udało się zachować bliski kontakt z
zachwyconą publicznością. Udało się też na tę krótką chwilę przenieść nieco
brazylijskiej pogody ducha i nieobecnego już u nas długo słońca na ciemne deski
sceny Teatru Studio.
Trwająca
już wiele lat współpraca Grażyny Auguścik z Paulinho Garcią sprawia, że
rozumieją się w sposób trudny do opisania słowami. To trzeba usłyszeć, najlepiej
na koncercie. Właściwie nie są duetem,
śpiewają jednym głosem. Mimo dość luźnego traktowanie rytmu, trafiają z każdym
akcentem w punkt w sposób zupełnie niewiarygodny.
Jednak
w przypadku Grażyny Auguścik i Paulinho Garcii rozkładanie muzyki na czynniki
pierwsze nie ma większego sensu. Tu chodzi głównie o nastrój, aranżacje i
specyficzną aurę, szczęście spływające ze sceny na zachwyconą publiczność,
która uśmiecha się od pierwszych dźwięków utworu otwierającego koncert do
ostatniego bisu.
O
płycie „The Beatles Nova” przeczytacie tutaj:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz