24 lutego 2012

Lee Ritenour – 6 String Theory


Ta płyta jest z pewnością najdroższym singlem Pata Martino w mojej kolekcji. A wszystko zaczęło się od tego, że Lee Ritenour zorganizował konkurs dla gitarzystów. Przy okazji spotkał sporo znajomych gitarzystów i pewnie poznał kilku, z którymi nigdy przedtem razem nie grał. Dzisiejszy album nie jest właściwie płytą Lee Ritenoura. To prawdziwa składanka, a właściwie dwie. Sam nominalny lider gra w kilku utworach z gośćmi. Udziela się w tych bardziej jazzowych fragmentach. Drugie oblicze płyty jest bluesowe.

Jazzowa połówka, to między innymi duet Johna Scofielda i Lee Ritenoura, George Benson i Mike Stern. No i oczywiście zagrana przez Pata Martino, Joey’a DeFrancesco i Lee Ritenoura kompozycja lidera – „L. P. (For Les Paul)”. To zdecydowanie najlepszy fragment tego albumu. Reszta jest albo zwyczajnie dobra, albo zupełnie bez wyrazu. Dotyczy to zarówno fragmentów jazzowych, jak i bluesowych.

Oczywiście niczego nie da się zarzucić grze B. B. Kinga, Vince’a Gila, Keb’ Mo, czy Taj Mahala. Ale każdy z nich gra lepiej, więcej i ciekawiej na swoich własnych płytach. Po co zatem kupować „6 String Theory”? Sam nie wiem… Dla mnie to singiel Pata Martino. Warte uwagi jest jeszcze mocno jazzowe wcielenie George’a Bensona, dawno nie słyszanego w takiej konwencji. Zagrane solo „My One And Only Love” to drugi dobry utwór, po „L. P. (For Les Paul)”, dla którego warto kupić tę płytę. Z przykrością muszę stwierdzić, że reszta muzyków zagrała swoje i poszła do domu. Ci mniej znani wypadli średnio, największe gwiazdy zagrały w rozpoznawalny sposób.

Pewnie wielu gitarzystów z zaciekawieniem wyszuka kilka technicznych ciekawostek i wczyta się w obficie prezentowaną w książeczce stronę techniczną realizacji nagrań, w szczególności listę użytych gitar i wzmacniaczy. To jednak do muzyki nie wnosi wiele, a ta jest zwyczajnie nudna i zbyt przewidywalna. Dodatkowo zupełnie chaotycznie ułożony repertuar sprawia wrażenie, że intencją producentów było jedynie zebranie wielkich nazwisk i umieszczenie ich z dumą na naklejce zdobiącej pudełko z płytą. A może to była realizacja marzenia Lee Ritenoura o zagraniu w ich towarzystwie? Jeśli tak, to dlaczego z nimi nie zagrał? Jego gitarę słychać tylko w kilku utworach? Nie miał śmiałości? Sam potrafi przecież nagrywać całkiem ciekawą muzykę…

Takie składankowe płyty nie udają się zbyt często. Ta jednak jest wyjątkowo nijaka. Nie udało się korzystając z potencjału muzyków zgromadzonych w studio zrobić niczego, czego nie usłyszymy na ich solowych płytach. W sumie z jednej strony z satysfakcją, a z drugiej ze sporym poczuciem zmarnowanej szansy stwierdzam, że tylko Pat Martino trzyma poziom…

Lee Ritenour
Lee Ritenour’s 6 String Theory
Format: CD
Wytwórnia: Concord / Universal
Numer: 888072319110

Brak komentarzy: