Ta
płyta jest z pewnością najdroższym singlem Pata Martino w mojej kolekcji. A
wszystko zaczęło się od tego, że Lee Ritenour zorganizował konkurs dla
gitarzystów. Przy okazji spotkał sporo znajomych gitarzystów i pewnie poznał
kilku, z którymi nigdy przedtem razem nie grał. Dzisiejszy album nie jest
właściwie płytą Lee Ritenoura. To prawdziwa składanka, a właściwie dwie. Sam
nominalny lider gra w kilku utworach z gośćmi. Udziela się w tych bardziej
jazzowych fragmentach. Drugie oblicze płyty jest bluesowe.
Jazzowa
połówka, to między innymi duet Johna Scofielda i Lee Ritenoura, George Benson i
Mike Stern. No i oczywiście zagrana przez Pata Martino, Joey’a DeFrancesco i
Lee Ritenoura kompozycja lidera – „L. P. (For Les Paul)”. To zdecydowanie
najlepszy fragment tego albumu. Reszta jest albo zwyczajnie dobra, albo
zupełnie bez wyrazu. Dotyczy to zarówno fragmentów jazzowych, jak i bluesowych.
Oczywiście
niczego nie da się zarzucić grze B. B. Kinga, Vince’a Gila, Keb’ Mo, czy Taj
Mahala. Ale każdy z nich gra lepiej, więcej i ciekawiej na swoich własnych
płytach. Po co zatem kupować „6 String Theory”? Sam nie wiem… Dla mnie to
singiel Pata Martino. Warte uwagi jest jeszcze mocno jazzowe wcielenie George’a
Bensona, dawno nie słyszanego w takiej konwencji. Zagrane solo „My One And Only
Love” to drugi dobry utwór, po „L. P. (For Les Paul)”, dla którego warto kupić
tę płytę. Z przykrością muszę stwierdzić, że reszta muzyków zagrała swoje i
poszła do domu. Ci mniej znani wypadli średnio, największe gwiazdy zagrały w
rozpoznawalny sposób.
Pewnie
wielu gitarzystów z zaciekawieniem wyszuka kilka technicznych ciekawostek i
wczyta się w obficie prezentowaną w książeczce stronę techniczną realizacji
nagrań, w szczególności listę użytych gitar i wzmacniaczy. To jednak do muzyki
nie wnosi wiele, a ta jest zwyczajnie nudna i zbyt przewidywalna. Dodatkowo
zupełnie chaotycznie ułożony repertuar sprawia wrażenie, że intencją
producentów było jedynie zebranie wielkich nazwisk i umieszczenie ich z dumą na
naklejce zdobiącej pudełko z płytą. A może to była realizacja marzenia Lee
Ritenoura o zagraniu w ich towarzystwie? Jeśli tak, to dlaczego z nimi nie
zagrał? Jego gitarę słychać tylko w kilku utworach? Nie miał śmiałości? Sam
potrafi przecież nagrywać całkiem ciekawą muzykę…
Takie
składankowe płyty nie udają się zbyt często. Ta jednak jest wyjątkowo nijaka.
Nie udało się korzystając z potencjału muzyków zgromadzonych w studio zrobić
niczego, czego nie usłyszymy na ich solowych płytach. W sumie z jednej strony z
satysfakcją, a z drugiej ze sporym poczuciem zmarnowanej szansy stwierdzam, że
tylko Pat Martino trzyma poziom…
Lee
Ritenour
Lee
Ritenour’s 6 String Theory
Format:
CD
Wytwórnia:
Concord / Universal
Numer:
888072319110
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz