Ścieżki
dźwiękowe do filmów nie mają lekkiego życia. Oczywiście jeśli film jest
sukcesem, to sprzedaż płyty z muzyką zwykle jest wyższa niż gdyby twórczości dźwiękowej nie reklamował obraz obejrzany w kinach. W epoce przed powszechną
możliwością zabrania filmu do domu w postaci materialnej – kasety video, czy
kolejnych wersji cyfrowych nośników obrazu, album z muzyką był jedną z
nielicznych pamiątek po obejrzeniu filmu w kinach, na pewno zawsze lepszą niż
filmowy plakat.
Historia jazzu
zna zarówno genialne ścieżki dźwiękowe do zapomnianych filmów, jak i doskonałe
filmy jazzowe z niekoniecznie pamiętaną po latach muzyką. Są też filmy, gdzie
muzyki w zasadzie nie ma, albo pełni skromną rolę użytkową, za to albumy są
doskonałymi składankami muzycznych przebojów. Niektóre kompozycje napisane
specjalnie do filmu stawały się jazzowymi standardami. Czasem z okazji nagrania
muzyki filmowej powstawały niezwykłe zespoły lub działy się cuda
technologiczne.
Jeśli chcecie
przykładów – bardzo proszę:
1.
Zapomniany
film z doskonałą muzyką – „Ascenseur pour l'Échafaud” Louisa Malle’a z muzyką
Milesa Davisa, albo jeśli ktoś uważa, że to ważne dla kinematografii dzieło –
to może z dyskografii mistrza trąbki coś innego – „Siesta”.
2.
Doskonały
film jazzowy z niekoniecznie ważną i funkcjonująca bez obrazu muzyką – „Whiplash”.
3.
Przebojowa
jazzowa ścieżka dźwiękowa bez większego związku z fabułą filmu i w dodatku
słabo w filmie wykorzystana – „Finding Forrester”.
4.
Kompozycje
filmowe, które stały się jazzowymi standardami – tu przykładów można znaleźć
setki – choćby „Laura” Davida Raskina napisana do filmu o tym samym tytule.
5.
Najbardziej
niespodziewane zestawienie muzyków, którzy zagrali razem do filmu – Miles Davis
i John Lee Hooker grający razem muzykę do zupełnie zapomnianego filmu „The Hot
Spot”.
6.
Technologiczne
arcydzieło – bardzo proszę – użycie solówek Charlie Parkera w filmie „Bird”.
W przypadku
filmu „Mo’ Better Blues” obraz jest całkiem ciekawy, choć ścieżka dźwiękowa z
pewnością przewyższa go o co najmniej dwie klasy. Jeśli ktoś jest jakimś
wyjątkowym fanem osobliwej twórczości Spike’a Lee, to pewnie uzna, że obraz
jest równie fantastyczny, jak muzyka, ja jednak pozostanę przy swoim zdaniu.
Branford Marsalis z jednym ze swoich najlepszych składów oraz Terence Blanchard
– jeden ze współczesnych specjalistów w tworzeniu jazzowej muzyki filmowej
stworzyli muzykę genialną. Nawet nieudane próby rapowania, czy raczej
recytowania tekstu przez grających w filmie Denzela Washingtona i Wesley
Snipesa wrażenia nie są w stanie zepsuć. A jeśli ktoś uzna, że duety Branforda
Marsalisa i Terence Blancharda w doskonałym towarzystwie Jeffa Taina Wattsa i
Kenny Kirklanda to za mało, album z muzyką z filmu oferuje jedną z
najgenialniejszych melodii jazzowych dekady lat dziewięćdziesiątych – tytułowe
„Mo’ Better Blues”. To nie jest jednak album jednej melodii, choć nawet dla
tego utworu warto kupić tą płytę. Gdyby wyrzucić to, co ma przypominać film,
czyli wokal Cyndy Williams i wspomnianych już późniejszych gwiazdorów
popularnych filmów rozrywkowych, to dostaniemy doskonały klasyczny jazzowy
album.
Branford Marsalis Quartet feat. Terence Blanchard
Mo' Better Blues, Music From A Spike Lee Joint Mo'
Better Blues
Format: CD
Wytwórnia: CBS
Numer: 5099746716028
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz