11 grudnia 2011

Krzysztof Herdzin feat. Gregoire Maret – Looking For Balance


Całkiem niedawno, zaledwie we wrześniu ukazała się płyta „Capacity” nagrana przez Krzysztofa Herdzina w trio. Wtedy pisałem tak:

„Był kiedyś taki polski niekoniecznie ciekawy, może przez chwilę odrobinę śmieszny film – “Kiler”. W owym filmie jedną z lepszych satyr samego siebie zagrał Olaf Lubaszenko. Mam na myśli cytat, który przeszedł już do klasyki: Przepraszam bardzo, co tu się dzieje? … Film kręcą… To dlaczego ja nie gram”. To coś w rodzaju skróconego opisu kariery Krzysztofa Herdzina. Prawdopodobnie nawet sam zainteresowany nie wie, w ilu muzycznych projektach przez lata swojej kariery uczestniczył. Z jednej strony to zapewne źródło całkiem niezłych dochodów, z drugiej świadectwo wyśmienitego warsztatu muzycznego i świetnych pomysłów aranżacyjnych na każdy właściwie rodzaj muzyki. Można niektórych muzycznych dokonań lidera dzisiejszej płyty nie lubić, jednak pracowitość i kompetencje jednego z najbardziej zapracowanych polskich muzyków podziwiać należy.

Jak w tym natłoku zajęć Krzysztof Herdzin znalazł czas na skomponowanie, nagranie i wydanie płyty, która z pewnością komercyjnym sukcesem nie będzie? To pewnie nie było łatwe, ale udało się znakomicie. To w dużej mierze również zasługa pozostałych muzyków – Roberta Kubiszyna i Cezarego Konrada – równie pracowitych mistrzów zagrania wszystkiego, co klient sobie w studiu wymyśli.”

Cały tekst przeczytacie tutaj:


No i mamy kolejną płytę, potwierdzającą tezę o niezwykłej pracowitości Krzysztofa Herdzina i jednocześnie jego niezwykłej i genialnej wręcz różnorodności pomysłów. „Capacity” to był projekt zagrany w jazzowym trio, prezentujący Krzysztofa Herdzina – pianistę. „Looking For Balance” to zupełnie coś innego. Nie znajdziecie tu wiele jazzowych fraz. To jednak, powiedzmy to od razu, płyta wyśmienita. Nie patrzcie na nazwiska, nie patrzcie na nieco niepotrzebnie luksusową okładkę, czy pretensjonalne tytuły. Spróbujcie zapomnieć o tym wszystkim, a także zupełnie niesłusznej etykietce przylegającej w głowach wielu, w tym części członków naszego redakcyjnego zespołu do Krzysztofa Herdzina. On nie jest pianistą jazzowym, nie jest nawet pianistą, nie jest aranżerem, czy producentem. On jest Muzykiem. I to muzykiem przez bardzo duże M. Niezależnie od tego, czy nad każdą płytą pracuje się 5 lat pracując koncepcyjnie, czy nagrywa się miesiącami, podobno cyzelując każdy dźwięk… Często z tego wychodzi raczej studyjna przeprodukowana papka…

Krzysztof Herdzin, a to właściwość niewielu genialnych Muzyków, widzi wszystko od razu w głowie, posiada zupełnie zdumiewającą zdolność orkiestracji, kompozycji, aranżacji i wszystkich owych ulotnych talentów pozwalających malować muzyczne obrazy.

„Looking For Balance” to bowiem właśnie takie muzyczne ilustracje. To gotowy projekt światowego poziomu muzyki filmowej. Wyobraźcie sobie, że to nie Krzysztof Herdzin, a John Williams, czy Leonard Bernstein, albo Ennio Morricone. Czy ta płyta byłaby wtedy więcej warta? Pewnie dla wielu tak, bowiem nie jest łatwo nie patrzeć na okładkę słuchając muzyki. Nie jest łatwo nie sugerować się magią nazwisk. Pewnie każdy ze słuchaczy wyobrazi sobie do tej muzyki zupełnie inny film, ale z pewnością kolejne utwory posiadają bardzo czytelny nastrój związany z melodią, skokami dynamiki, wprawnym użyciem palety brzmieniowej sporej orkiestry. W sumie to trochę się boję, muzyka filmowa na światowym poziomie to wciągające i intratne zajęcie… A bardzo bym nie chciał, żeby komponowanie do światowych produkcji zabrało nam przyjemność oczekiwania na kolejne nieco bardziej improwizowane produkcje Krzysztofa Herdzina.

Trzeba przyznać, że orkiestracja dużej grupy instrumentów smyczkowych nie jest sprawą prostą. Dość łatwo popaść w być może genialny, ale jednak banał, tworząc kolejne identyczne brzmiące aranżacje światowych przebojów, czego największą ofiarą jest Claus Ogerman. Krzysztof Herdzin robi to znacznie lepiej, omijając rafy na które nadziewali się najwięksi, nagrywając płyty, które zwykle są zatytułowane „Ktośtam with Strings”, albo jakoś podobnie… Pamiętajmy jednak, że Krzysztof Herdzin w „Looking For Balance” robi to wszystko sam… Komponuje, gra na fortepianie, aranżuje, orkiestruje, produkuje i co tam jeszcze trzeba… Tak na marginesie, szczęście, że nie ma ochoty zagrać na wszystkich instrumentach, bo to się zwykle nie udaje.

Siłą jazzowych improwizacji jest nieprzewidywalność. Na „Looking For Balance” nieprzewidywalności nie znajdziemy. Nie oznacza to, jak myśli zapewne wielu nieco zamkniętych w jazzowym mainstreamie słuchaczy nieznośnego, obraźliwego dla uszu banału. To prawda, że granica między przewidywalnością i banałem bywa niebezpiecznie cienką linią. Jednak w żadnej chwili brzmienie „Looking For Balance” nie jest banalne. A przewidywalność jest według wielu podstawowym źródłem przyjemności, którą nasz mózg znajduje w odbiorze muzyki. Niektórzy piszą o tym książki, dowodząc że przewidywalność jest w muzyce najważniejsza. Czy to prawda, nie wiem, na razie nauka nie potrafi wyjaśnić co właściwie dzieje się w naszych mózgach i czemu niektóre dźwięki brzmią lepiej niż inne. Jeśli chcecie więc dowiedzieć się więcej na temat tego, dlaczego „Looking For Balance” sprawi Wam przyjemność, przeczytajcie wyśmienitą książkę Davida Hurona – „Sweet Anticipation: Music and the Psychology of Expectation”.

Możecie uznać, że gaworzące dziecko w jednym z utworów brzmi nieco pretensjonalnie, ale i tak pasuje tu lepiej, niż w nagraniach Marcusa Millera, czy Victora Wootena. Scenariusz filmu do którego napisano tą muzykę każdy napisze sobie sam, jednak z pewnością to gotowa ścieżka dźwiękowa do wystawnej amerykańskiej produkcji.

Trochę szkoda, że tak mało na tej płycie Krzysztofa Herdzina – pianisty, jednak na takie momenty warto na tej płycie poczekać, bowiem lekkość jego gry na fortepianie jest zadziwiająca. Kompozytorowi zawsze z oczywistych względów łatwiej wygospodarować sobie w złożonej aranżacji miejsce na fortepianowe solo, jednak oprócz zrobienia tego miejsca, trzeba mieć jeszcze coś w takiej przestrzeni do powiedzenia… A Krzysztof Herdzin z pewnością ma, podobnie jak Gregoire Maret i Marek Napiórkowski. Gregoire Maret potrafi zagrać w każdym zespole i w każdym stylu, zawsze proponując własny, rozpoznawalny ton. Marek Napiórkowski świetnie integruje się z brzmieniem smyczkowej orkiestry operując szeroką paletą brzmień akustycznym, a kiedy trzeba proponuje starannie przygotowane solówki. Brzmienie jego gitary w połączeniu z ze smyczkami przypomina mi nieco inną filmową, tym razem zrealizowaną do prawdziwego filmu produkcję – muzykę Marka Knopflera do filmu „The Princess Bride”. Piotr Baron grający tu więcej na sopranie niż tenorze brzmi nieco bardziej miękko niż na swoich solowych łytach, dalej pozostaje jednak rozpoznawalny właściwie w każdym dźwięku. Jak pogodzić muzyczne osobowości pozostawiając jeszcze swój własny, nieco słowiański, a na pewno lekki i brawurowy charakter kompozycji, wie tylko Krzysztof Herdzin…

Jeśli zaś chcecie zwyczajnie posłuchać wyśmienicie skomponowanych i zagranych melodii, kupcie sobie, albo najbliższym, albo komu tam chcecie „Looking For Balance”. To światowa ekstraklasa.

Krzysztof Herdzin feat. Gregoire Maret
Looking For Balance
Format: CD
Wytwórnia: Universal
Numer: 0602527877860

Brak komentarzy: