Całkiem
niedawno, zaledwie we wrześniu ukazała się płyta „Capacity” nagrana przez
Krzysztofa Herdzina w trio. Wtedy pisałem tak:
„Był kiedyś taki polski
niekoniecznie ciekawy, może przez chwilę odrobinę śmieszny film – “Kiler”. W
owym filmie jedną z lepszych satyr samego siebie zagrał Olaf Lubaszenko. Mam na
myśli cytat, który przeszedł już do klasyki: Przepraszam bardzo, co tu się
dzieje? … Film kręcą… To dlaczego ja nie gram”. To coś w rodzaju skróconego
opisu kariery Krzysztofa Herdzina. Prawdopodobnie nawet sam zainteresowany nie
wie, w ilu muzycznych projektach przez lata swojej kariery uczestniczył. Z jednej
strony to zapewne źródło całkiem niezłych dochodów, z drugiej świadectwo
wyśmienitego warsztatu muzycznego i świetnych pomysłów aranżacyjnych na każdy
właściwie rodzaj muzyki. Można niektórych muzycznych dokonań lidera dzisiejszej
płyty nie lubić, jednak pracowitość i kompetencje jednego z najbardziej
zapracowanych polskich muzyków podziwiać należy.
Jak w tym natłoku zajęć
Krzysztof Herdzin znalazł czas na skomponowanie, nagranie i wydanie płyty,
która z pewnością komercyjnym sukcesem nie będzie? To pewnie nie było łatwe,
ale udało się znakomicie. To w dużej mierze również zasługa pozostałych muzyków
– Roberta Kubiszyna i Cezarego Konrada – równie pracowitych mistrzów zagrania
wszystkiego, co klient sobie w studiu wymyśli.”
No
i mamy kolejną płytę, potwierdzającą tezę o niezwykłej pracowitości Krzysztofa
Herdzina i jednocześnie jego niezwykłej i genialnej wręcz różnorodności
pomysłów. „Capacity” to był projekt zagrany w jazzowym trio, prezentujący
Krzysztofa Herdzina – pianistę. „Looking For Balance” to zupełnie coś innego.
Nie znajdziecie tu wiele jazzowych fraz. To jednak, powiedzmy to od razu, płyta
wyśmienita. Nie patrzcie na nazwiska, nie patrzcie na nieco niepotrzebnie
luksusową okładkę, czy pretensjonalne tytuły. Spróbujcie zapomnieć o tym wszystkim,
a także zupełnie niesłusznej etykietce przylegającej w głowach wielu, w tym
części członków naszego redakcyjnego zespołu do Krzysztofa Herdzina. On nie
jest pianistą jazzowym, nie jest nawet pianistą, nie jest aranżerem, czy
producentem. On jest Muzykiem. I to muzykiem przez bardzo duże M. Niezależnie
od tego, czy nad każdą płytą pracuje się 5 lat pracując koncepcyjnie, czy
nagrywa się miesiącami, podobno cyzelując każdy dźwięk… Często z tego wychodzi
raczej studyjna przeprodukowana papka…
Krzysztof
Herdzin, a to właściwość niewielu genialnych Muzyków, widzi wszystko od razu w
głowie, posiada zupełnie zdumiewającą zdolność orkiestracji, kompozycji,
aranżacji i wszystkich owych ulotnych talentów pozwalających malować muzyczne
obrazy.
„Looking
For Balance” to bowiem właśnie takie muzyczne ilustracje. To gotowy projekt
światowego poziomu muzyki filmowej. Wyobraźcie sobie, że to nie Krzysztof
Herdzin, a John Williams, czy Leonard Bernstein, albo Ennio Morricone. Czy ta
płyta byłaby wtedy więcej warta? Pewnie dla wielu tak, bowiem nie jest łatwo
nie patrzeć na okładkę słuchając muzyki. Nie jest łatwo nie sugerować się magią
nazwisk. Pewnie każdy ze słuchaczy wyobrazi sobie do tej muzyki zupełnie inny
film, ale z pewnością kolejne utwory posiadają bardzo czytelny nastrój związany
z melodią, skokami dynamiki, wprawnym użyciem palety brzmieniowej sporej
orkiestry. W sumie to trochę się boję, muzyka filmowa na światowym poziomie to
wciągające i intratne zajęcie… A bardzo bym nie chciał, żeby komponowanie do
światowych produkcji zabrało nam przyjemność oczekiwania na kolejne nieco
bardziej improwizowane produkcje Krzysztofa Herdzina.
Trzeba
przyznać, że orkiestracja dużej grupy instrumentów smyczkowych nie jest sprawą
prostą. Dość łatwo popaść w być może genialny, ale jednak banał, tworząc
kolejne identyczne brzmiące aranżacje światowych przebojów, czego największą
ofiarą jest Claus Ogerman. Krzysztof Herdzin robi to znacznie lepiej, omijając
rafy na które nadziewali się najwięksi, nagrywając płyty, które zwykle są
zatytułowane „Ktośtam with Strings”, albo jakoś podobnie… Pamiętajmy jednak, że
Krzysztof Herdzin w „Looking For Balance” robi to wszystko sam… Komponuje, gra
na fortepianie, aranżuje, orkiestruje, produkuje i co tam jeszcze trzeba… Tak
na marginesie, szczęście, że nie ma ochoty zagrać na wszystkich instrumentach,
bo to się zwykle nie udaje.
Siłą
jazzowych improwizacji jest nieprzewidywalność. Na „Looking For Balance”
nieprzewidywalności nie znajdziemy. Nie oznacza to, jak myśli zapewne wielu
nieco zamkniętych w jazzowym mainstreamie słuchaczy nieznośnego, obraźliwego
dla uszu banału. To prawda, że granica między przewidywalnością i banałem bywa
niebezpiecznie cienką linią. Jednak w żadnej chwili brzmienie „Looking For
Balance” nie jest banalne. A przewidywalność jest według wielu podstawowym
źródłem przyjemności, którą nasz mózg znajduje w odbiorze muzyki. Niektórzy
piszą o tym książki, dowodząc że przewidywalność jest w muzyce najważniejsza.
Czy to prawda, nie wiem, na razie nauka nie potrafi wyjaśnić co właściwie
dzieje się w naszych mózgach i czemu niektóre dźwięki brzmią lepiej niż inne. Jeśli
chcecie więc dowiedzieć się więcej na temat tego, dlaczego „Looking For
Balance” sprawi Wam przyjemność, przeczytajcie wyśmienitą książkę Davida Hurona
– „Sweet Anticipation: Music and the Psychology of Expectation”.
Możecie
uznać, że gaworzące dziecko w jednym z utworów brzmi nieco pretensjonalnie, ale
i tak pasuje tu lepiej, niż w nagraniach Marcusa Millera, czy Victora Wootena.
Scenariusz filmu do którego napisano tą muzykę każdy napisze sobie sam, jednak
z pewnością to gotowa ścieżka dźwiękowa do wystawnej amerykańskiej produkcji.
Trochę
szkoda, że tak mało na tej płycie Krzysztofa Herdzina – pianisty, jednak na
takie momenty warto na tej płycie poczekać, bowiem lekkość jego gry na
fortepianie jest zadziwiająca. Kompozytorowi zawsze z oczywistych względów
łatwiej wygospodarować sobie w złożonej aranżacji miejsce na fortepianowe solo,
jednak oprócz zrobienia tego miejsca, trzeba mieć jeszcze coś w takiej przestrzeni
do powiedzenia… A Krzysztof Herdzin z pewnością ma, podobnie jak Gregoire Maret
i Marek Napiórkowski. Gregoire Maret potrafi zagrać w każdym zespole i w każdym
stylu, zawsze proponując własny, rozpoznawalny ton. Marek Napiórkowski świetnie
integruje się z brzmieniem smyczkowej orkiestry operując szeroką paletą brzmień
akustycznym, a kiedy trzeba proponuje starannie przygotowane solówki. Brzmienie
jego gitary w połączeniu z ze smyczkami przypomina mi nieco inną filmową, tym
razem zrealizowaną do prawdziwego filmu produkcję – muzykę Marka Knopflera do
filmu „The Princess Bride”. Piotr Baron grający tu więcej na sopranie niż
tenorze brzmi nieco bardziej miękko niż na swoich solowych łytach, dalej
pozostaje jednak rozpoznawalny właściwie w każdym dźwięku. Jak pogodzić
muzyczne osobowości pozostawiając jeszcze swój własny, nieco słowiański, a na
pewno lekki i brawurowy charakter kompozycji, wie tylko Krzysztof Herdzin…
Jeśli
zaś chcecie zwyczajnie posłuchać wyśmienicie skomponowanych i zagranych
melodii, kupcie sobie, albo najbliższym, albo komu tam chcecie „Looking For
Balance”. To światowa ekstraklasa.
Krzysztof
Herdzin feat. Gregoire Maret
Looking
For Balance
Format:
CD
Wytwórnia:
Universal
Numer: 0602527877860
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz