Tej
album jest z nami już ponad 50 lat. Ukazał się w 1956 roku, a muzyka powstawała
już od 1953 roku. Od momentu wydania tej płyty muzyczne mody zmieniły się wiele
razy. Niezależnie od mody i panującego w danej chwili stylu, dobre kompozycje
zagrane przez wybitnych instrumentalistów, którzy dodatkowo tworzą wyśmienity
zespół to coś, co zawsze się obroni. Niektóre płyty, które już w naszym Kanonie
Jazzu prezentowaliśmy znalazły się tam w związku z tym, że w swoim czasie były
przełomowe i ważne, a także popularne. Niekoniecznie wytrzymały próbę czasu.
„Django” mógłby powstać zarówno wtedy, kiedy powstał, jak i 20, czy 30 lat
później. Wielu muzyków chciałoby zagrać tak również teraz… Ale to chyba dla
nikogo nieosiągalne…
Ta
płyta, nawet gdyby popatrzeć jedynie na skład, powinna być rewelacyjna. John
Lewis na fortepianie, Milt Jackson na
wibrafonie, Percy Heath na kontrabasie i Kenny Clarke na perkusji. Pamiętajmy
jednak, że to nie była kolejna rutynowa sesja w studiu Rudy Van Geldera, i
innych nowojorskich studiach w latach pięćdziesiątych. Muzycy grali razem już
kilka lat i choć wkrótce po nagraniu tego materiału Connie Kay zamienił w
składzie Kenny Clarke’a, to Modern Jazz Quartet to jeden z nielicznych zespołów
o tak stabilnym składzie, który przetrwał do połowy lat siedemdziesiątych.
Jednak już w latach pięćdziesiątych ten skład, to było coś więcej, niż suma
umiejętności solowych jego członków. Modern Jazz Quartet, to właściwie jedyny
tego typu zespół w historii jazzu. A „Django” to jedno z najlepszych jego nagrań.
Choć osobiście uważam solowe nagrania Johna Lewisa za ciekawsze, niż te
dokonane z Modern Jazz Quartet, to „Django”, „Fontessa” i „Concorde” to płyty
wybitne. Dwie pozostałe też z pewnością kiedyś do naszego Kanonu trafią.
John Lewis był kompozytorem wybitnym, jednym z tych, który potrafił w sposób
charakteryzujący jedynie muzycznych geniuszy połączyć inspiracje klasyczne,
europejską muzykę współczesną, bluesa i niezwykle rzadką u wybitnych pianistów
umiejętność pisania dla od razu dla zespołu, uwzględniając specyfikę gry
pozostałych jego członków. Wiele kompozycji Johna Lewisa, w tym po raz pierwszy
nagrane na „Django” – kompozycja tytułowa, „Delauney’s Dilemma”, czy „La Ronde
Suite” oparta na innej wyśmienitej kompozycji Lewisa napisanej dla Dizzy
Gillespiego – „Two Bass Hit” były grane przez największe sławy współczesnego
jazzu, jednak to właśnie w wykonaniu Modern Jazz Quartet brzmią najlepiej.
„Django”
to cała historia jazzu, przynajmniej tego do 1956 roku w pigułce. Znajdziemy tu
swing, świetne solówki wszystkich członków zespołu, elegancki fortepian, nieco
cool jazzu, który był wtedy ważny, echa be-bopu, który najlepszy okres miał już
za sobą i wszystko inne.
Tą
płytę warto mieć tylko dla utworu tytułowego. Wspaniałe solówki Johna Lewisa i Milta
Jacksona, doskonały Percy Heath, wyborna kompozycja, ponadczasowa melodia.
Reszta muzyki to dodatkowy bonus… Jakby ktoś jeszcze się nie domyślił, to
„Django” poświęcone jest pamięci Django Reinhrardta
Niektórzy
nazywają takie granie „Chamber Jazz”, to swoisty rodzaj muzycznej elegancji,
dbałości o szczegóły, jazz który przyjmie producent w każdej eleganckiej sali
koncertowej, który sprawdzi się na galowym koncercie dla bywalców filharmonii.
To także muzyka dla słuchacza, który chce pomyśleć też o tym co usłyszał chwilę
po zakończeniu płyty. To nie tylko emocje chwili, ale wiele więcej…
Modern
Jazz Quartet
Django
Format:
CD
Wytwórnia:
Prestige / Fantasy / OJC
Numer:
7057 / OJC20 057-2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz