Trio
Keitha Jarretta z Gary Peacockiem i Jackiem DeJohnette, to swoisty wzorzec
metra, trio doskonałe, być może najdoskonalsze w dziejach gatunku. Podobnie
doskonałe zespoły stworzyli jedynie Bill Evans, Oscar Peterson. Z obowiązku
przypominania o sławach niedocenionych dołożyłbym jeszcze absolutnie genialne
trio Phineasa Newborna Jr. z Paulem Chambersem i Philly Joe Jonesem, ale to
nagrania dość trudne do zdobycia.
Właściwie
od roku 1994, czyli od nagrania 6 płytowego albumu „Keith Jarrett At The Blue
Note - The Complete Recordings” z Gary Peacockiem i Jackiem DeJohnette za
każdym razem, kiedy ukazuje się kolejny album tego zespołu zastanawiam się po
co i kto go kupi. Kiedy się nad tym zastanawiam, płyta już dawno jest w moim
koszyku. Nie potrafię się powstrzymać, choć doskonale wiem, czego się
spodziewać i w sumie nie spodziewam się czegoś istotnie lepszego, niż „Keith
Jarrett At The Blue Note - The Complete Recordings”. Za każdym jednak razem
nagrania zespołu okazują się po raz kolejny intrygujące, stają się kolejnym
odcinkiem długiego cyklu odczytywania istoty jazzowych standardów.
Nikt
nie potrafi tak jak Keith Jarrett uchwycić istoty znanych melodii, poruszając
się na ich granicy, krążąc wokół głównego, znanego publiczności i słuchaczom
tematu. Cytując znaną melodię, ale zawsze dodając coś od siebie. Idealnie
trafiając w istotne, najważniejsze punkty kompozycji. Każda z melodii zagranych
przez dziesięciolecia przez ten zespół ma swoich mistrzów, spora część ma
genialne wykonania, takie, z którymi są te kompozycje kojarzone przez większość
fanów jazzu.
Przyjrzyjmy
się repertuarowi najnowszego albumu tria Keitha Jarretta – „Somewhere”. „Solar”
Milesa Davisa ma z pewnością ten wzorzec w nagraniu z albumu, dla którego
został napisany – „Walkin’” – tu na fortepianie sam Horace Silver. Z wykonań
koncentrujących się na fortepianie warto przypomnieć Gonzalo Rubalcabę z
„Montreal Tapes” Charlie Hadena, dość niespodziewanie wyśmienitego Kenny Barrona
z albumu „Live At Bradley’s” i Geri Allen z wyśmienitej płyty Wallace Roney’a
„Munchin’” z Ravi Coltrane’em, Christianem McBride’em i Kenny Washingtonem. „Stars
Fell On Alabama” ma jeden wzór w mojej muzycznej pamięci – solowe wykonania
Arta Tatuma.
„Between The Devil And The Deep Blue Sea”
to Thelonious Monk – solo na fortepianie z albumu „Solo Monk” i z zespołem z
„Straight, No Chaser” i John Lewis z jednej z płyt The Modern Jazz Quartet. „Somewhere” i „Tonight” to
Oscar Peterson z „West Side Story” ze swoim najsłynniejszym składem – Ray Brown
i Ed Thigpen. „I Thought About You” to niezliczone koncertowe wykonania różnych
zespołów Milesa Davisa z których najważniejsze dla mnie są chyba trzy – z
Herbie Hancockiem z Plugged Nickel z 1965 roku, z Wyntonem Kelly z 1961 roku z
The Blackhawk i jeszcze jedno z Herbie Hancockiem z 1964 roku z albumu „The
Complete Concert 1964 / My Funny Valentine + Four & More”. No i oczywiście
prawykonanie Milesa ze studyjnej płyty „Someday My Prince Will Come”, ponownie z
Wyntonem Kelly na fortepianie.
Czy
można zatem w takim towarzystwie powiedzieć coś więcej na temat standardów.
Można, ale to potrafi obecnie jedynie zespół Keitha Jarretta. Być może
pomyślicie sobie, że ta płyta jest podobna do innych, które nagrało trio w
ciągu ostatnich 30 lat. Będziecie mieli rację. Ale to jest album równie
wspaniały, jak te poprzednie. W związku z tym, że to bez dwu zdań najlepsze
jazzowe trio nieprzerwanie od owych 30 lat, to żadnego dźwięku zagranego przez
ten zespół nie można opuścić.
Keith Jarrett / Gary Peacock / Jack DeJohnette
Somewhere
Format: CD
Wytwórnia: ECM
Numer: ECM 2200 / CD 276-6370
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz