Wpadła
mi ostatnio w ręce książka. Może nawet ją przeczytam, kiedy przyjdzie na nią
kolej, bowiem z czytaniem ostatnio nie nadążam.
Mam jednak zwyczaj przeglądania książek zanim odstawię je na półkę,
ciągle rosnącą niestety z powodu nieustającego braku czasu z pozycjami
przeznaczonymi do przeczytania. Z płytami tak nie robię, bo lubię pierwszy raz
posłuchać w skupieniu od początku do końca. Niektóre płyty w ten sposób czekają
już rok, albo i dłużej na swoją kolej. Jaka jest cała książka nie wiem,
poprzednie dwie o matematyce i fizyce pióra tego samego autora – Christopha
Drossera były całkiem sensowne. Kolejna traktuje o muzyce (tak przynajmniej
myślę, bo książki jeszcze nie czytałem). Przynajmniej tytuł – „Muzyka: Daj się
uwieść” na to by wskazywał. Książkę otworzyłem na losowej stronie i natrafiłem
na taką oto definicję jazzu:
„Utwór
jazzowy – wszystko jedno jakiego stylu, ma raczej stałą formę. Zespół najpierw
gra temat, najczęściej zapożyczony z tak zwanego standardu, potem poszczególni
muzycy grają solówki oparte na formie podstawowej tematu, najczęściej zaczynają
instrumenty dęte, potem kolej na gitarę, albo fortepian, ewentualnie jeszcze
gitara basowa, albo perkusja, aby na koniec znowu wspólnie zagrać temat”
Cytat z: Christoph Drosser –
„Muzyka: Daj się uwieść”
Zatem
według autora płyta uznawana za jedną z najważniejszych w historii muzyki
improwizowanej nie spełnia definicji jazzu, więc w jego Kanonie nie powinna się
znaleźć. Gdybym był więc autorem owej książki, powinienem już niniejszy tekst
zakończyć i dać sobie spokój z muzyką Johna Coltrane’a, bowiem ona jazzem nie
jest, więc w tym miejscu nie powinna się znaleźć.
A
jednak dla wszystkich fanów jazzu oczywistym jest, że powyższa definicja jest
zbytnio uproszczona. „A Love Supreme” jazzem jest i to najwyższej próby. W
dodatku mimo tego, że nie należy do pozycji łatwych, jeśli poświęci jej chwilę
nawet mało doświadczony słuchacz, z pewnością znajdzie w niej wiele prawdziwych
emocji i zapamięta ją na zawsze.
Czasem
jest mi przykro, że nie pamiętam chwili, kiedy po raz pierwszy usłyszałem takie
płyty, jak „A Love Supreme”, „Kind Of Blue”, „Jaco”, „Time Out!” i jakieś 100
innych. Kiedy otwieraliśmy nasz radiowy dział Kanonu, w którym co tydzień
przedstawiamy Wam ważna dla jazzu i wybitną płytę, zrobiłem na szybko listę (z
konieczności ograniczoną) około 200 kandydatów, albumów, których z tej listy
usunąć nie potrafię. Potem spędziłem nieco więcej czasu ograniczając tą listę
do jakiś 100 tytułów, co i tak zajmie nam 2 lata. Potem próbowałem przypomnieć
sobie, lub odszukać w notatkach, kiedy każdej z nich słuchałem po raz pierwszy.
W większości przypadków nie mam niestety tak długiej pamięci. Większość z nich
została też wydana po raz pierwszy zdecydowani więcej niż 30 lat temu, więc
brak pamięci można jakoś wytłumaczyć… Z „A Love Supreme” jest tak samo.
Jeśli
jeszcze tej płyty nie macie, będziecie mieli dylemat. Dostępnych jest pewnie z
tuzin różnych edycji oraz boxów, w których znajduje się pełen materiał z sesji
do tego albumu. Edycje rozszerzone obejmują alternatywne wersje, nagrania
koncertowe, skrawki komentarzy z sesji… Proponuję, jednak, jak zwykle, zacząć
od przyzwoitego tłoczenia analogowego, które da najlepszy dźwięk i
najładniejszą okładkę. A potem można przestudiować różne wydania, z których na
pewno warto poszukać wersji „Deluxe Edition” – dwupłytowej CD. Potem możecie
jeszcze kupić sobie pięknie wydany box „The Classic Quartet - Complete Impulse!
Studio Recordings” zawierający wszystkie studyjne sesje Johna Coltrane’a dla
Impulse! – w sumie 8 płyt CD. Potem pozostanie polowanie na pierwsze wydanie
analogowe, które zawsze daje namiastkę obcowania z tą samą okładką, którą
oglądał przed wydaniem John Coltrane…
Kiedy
we wrześniu wprowadziliśmy antenową prezentację cotygodniowej płyty z Kanonu
Jazzu, John Coltrane był jednym z pierwszych wyborów. We wrześniu graliśmy
„Giant Step”. Ta płyta nie jest ani lepsza, ani ważniejsza od „A Love Supreme”.
Jest inna, zdecydowanie lepiej też pasuje do kilkunastominutowych prezentacji w
paśmie przedpołudniowym. „A Love Supreme” zawiera 4 długie utwory, niekonieczne
do słuchania przed południem… Raczej późnym wieczorem w spokoju i skupieniu.
Album
nagrano w kwartecie – oprócz Johna Coltrane’a gra McCoy Tyner na fortepianie,
Jimmy Garrison na kontrabasie i Elvin Jones na perkusji. W później
opublikowanych dodatkowych nagraniach z sesji (dwupłytowe wydanie Deluxe z
okazji 75 rocznicy urodzin lidera) grają też Art Davis na kontrabasie i Archie
Shepp na saksofonach. Są różne wersje historii na temat tego, czy cała płyta
miała być nagrana w sekstecie, ale nie wyszło, czy to były jedynie towarzyskie
wizyty w studio. To dziś nieważne, pewnie płyta z drugim saksofonem byłaby
nieco inna, czy równie genialna – nigdy się nie dowiemy.
Album
ma charakter 4 częściowej suity, w pierwszej – „Acknowledgement” John Coltrane
śpiewa jak mantrę „A Love Supreme”. Melodię buduje Jimmy Garrison. Improwizacje
lidera –tego nie podejmuję się opisać. Są zwyczajnie niepowtarzalne, natchnione
i jedyne w swoim rodzaju. Dźwiękowo ciężkie, jednak jeśli się z nimi oswoimy
stają się lżejsze… „Resolution” to przede wszystkim genialny na tej płycie
McCoy Tyner. W „Pursuence” ważny jest z kolei Elvin Jones. Całość kończy „Psalm”. Całość suity jest
mistyczną modlitwą, jedyną w swoim rodzaju, w zasadzie wolną od konkretnego
systemu religijnego. W dyskografii Johna Coltrane’a, to jest pierwsza modlitwa.
Później było ich jeszcze kilka, patrząc chronologicznie, w ten nurt wpisują się
„Kulu Su Mama”, „Om”, „Meditations” i w pewnym sensie również „Interstellar
Space” i „Expression”. Tym zestawem John Coltrane zasłużył sobie na swoją
własną religię, nie tylko wśród fanów jazzu, ale i tych, którzy uwierzyli że jest
rzeczywistym Mesjaszem. Do dziś istnieje i działa prężnie w San Francisco
kościół należący do jednego z odłamów Koptyjskiego Kościoła Ortodoksyjnego,
zwany Saint John Coltrane African Orthodox Church, w którym wierni modlą się do
muzyki z „A Love Supreme”.
Płyta
powstała w 1964 roku. Prawie w całości 9 grudnia. Tak się wtedy nagrywało.
Posłuchajcie jej tego dnia. W tym roku to będzie piątek… Naprawdę warto. To
jedna z najlepszych płyt na świecie, nie tylko jazzowych, najlepszych w ogóle.
John Coltane
A Love Supreme
Format: 2CD
Wytwórnia: Impulse / Verve
Numer: 731458994527
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz