10 lipca 2013

Pat Martino – Alone Together with Bobby Rose

Pata Martino biorę w ciemno i to w każdym wydaniu, może być większy skład, klasyka gitarowego combo z Hammondem, grupa fusion, duety z saksofonem, albo tak jak tutaj – w duecie z gitarzystą – Bobby Rose’m. W wypadku tego artysty nie jestem do końca obiektywny, bowiem uwielbiam jego muzykę w sposób nie pozwalający na obiektywizm. Wiem nawet, że niektórzy krytykują go za zbyt schematyczne i wirtuozerskie harb-bopowe improwizacje bez większego celu. To jednak zwykle ci, którzy tak zagrać nie potrafią, a nie ci, którzy nie chcą, bo uważają, że to bez sensu. Mam tu na myśli innego znanego Pata… Ale zostawmy te muzyczno niemuzyczne sprzeczki na boku.

„Alone Together with Bobby Rose” to album nowy, który nowością nie jest. Zanim do mnie dotarł, ukazała się, niestety na razie tylko w Japonii, kolejna płyta mojego ulubionego jazzowego gitarzysty – tym razem owoc współpracy z Gilem Goldsteinem – „We Are Together Again with Gil Goldstein” – tym razem to nagrania prawdziwie nowe, bowiem zawartość muzyczna „Alone Together with Bobby Rose” do prawdziwych nowości się nie zalicza, choć to premierowe wydanie. Nagrania pochodzą bowiem z prywatnych archiwów Pata Martino i zostały zarejestrowane w czasie wspólnych prób i koncertów obu gitarzystów w 1977 i 1978 roku. Wtedy właśnie wrócili do siebie po kilku latach muzycznej rozłąki – nie grali razem od czasu nagrania „The Visit” w 1972 roku. Ich wspólne nagrania powstały w czasie, kiedy Pat Martino zaczął już odczuwać bolesne bóle głowy, które doprowadziły do wykrycia choroby i usunięcia części mózgu artysty kilka lat później. Krótko przed powstaniem materiału wydanego w zeszłym roku przez HighNote, Pat Martino postanowił poszukać nieco wyciszenia w nadziei, że bóle głowy oznaczają tylko zmęczenie intensywną i hałaśliwą trasą z grupą muzyków znaną dziś fanom artysty jako Joylous Lake – od nazwy słynnego albumu, który nagrali razem. To była w 1976 roku jednak z najważniejszych płyt fusion wydana przez wielką wytwórnię – Warner Bros. i nagrana w gwiazdorskiej obsadzie – obok Pata Martino grali w tym zespole Delmar Brown, Mark Leonard i Kenwood Dennard – to wielkie nazwiska fusion. O tej płycie przeczytacie tutaj:


Wróćmy do „Alone Together with Bobby Rose”. To bowiem kolejna wyśmienita pozycja w obszernym katalogu nagrań Pata Martino. Być może to również najbardziej osobiste z jego nagrań. Materiał nie jest doskonały technicznie, bowiem nie był rejestrowany z myślą o wydaniu na płycie. Jednak zawartość muzyczna w pełni rekompensuje niedostatki rejestracji.

„Alone Together with Bobby Rose” to document muzycznej przyjaźni, niezwykłej synergii dwu osobowości, muzyków, którzy rozumieli się bez słów. Dalej uważam, że najlepszym partnerem dla Pata Martino jest sekcja z organami Hammonda, jednak to subtelny podkład rytmiczny gitary Bobby Rose’a daje możliwość pełnego skupienia się na niezwykle skomplikowanych, a jednocześnie operujących zaskakująco prostymi środkami wyrazu improwizacjach lidera. Nie znaczy to również, że Bobby Rose skupia się jedynie na tworzeniu muzycznego tła dla Patga Martino, jednak jego rola jest zdecydowanie drugoplanowa, choć niezwykle ważna.

Muzycznym idolem Pata Martino zawsze pozostaje Wes Montgomery. Układając program „Alone Together with Bobby Rose” Pat postanowił po raz kolejny umieścić na początku albumu jego kompozycję – „Four On Six”.

Ballada Michela Legranda – „What Are You Doing The Rest Of Your Life?” to utwór w którym nie jest łatwo uciec od ckliwego banału. Z gitarzystów chyba tylko Joe Pass nie poległ na tym utworze. Wykonanie Pata Martino jest mistrzowskie – łatwo rozpoznawalną melodię otacza zdumiewająco prosta, a jednocześnie niebanalna improwizacja. Za każdym razem, kiedy słyszę coś takiego – zastanawiam się, dlaczego wcześniej nikt tego tak nie zagrał? W odnajdywaniu niebanalnych, a jednocześnie niewydziwionych rozwiązań Pat Martino jest moim mistrzem.

„One For My Baby” większość kojarzy z cukierkowym wykonaniem Franka Sinatry. Posłuchajcie Pata Martino, zrozumiecie już po pierwszych kilku taktach, dlaczego jest mistrzem niespodziewanie prostych harmonii.

Jeśli cykl Together with… ma mieć kontynuację – po Bobby Rose i Gilu Goldsteinie ja głosuję za Joey’em DeFrancesco. Nagrywa dla tej samej wytwórni co Pat – powinno więc być o jeden krok łatwiej… I poproszę od razu podwójny album, najlepiej koncertowy…

A przy okazji przypomnę Wam o jednym z najważniejszych dla mnie tekstów na tym blogu - wywiadzie, który miałem przyjemność zrobić z Patem Martino:


Pat Martino
Alone Together with Bobby Rose
Format: CD
Wytwórnia: HighNote

Numer: 632375724221

Brak komentarzy: