Pata
Martino biorę w ciemno i to w każdym wydaniu, może być większy skład, klasyka
gitarowego combo z Hammondem, grupa fusion, duety z saksofonem, albo tak jak
tutaj – w duecie z gitarzystą – Bobby Rose’m. W wypadku tego artysty nie jestem
do końca obiektywny, bowiem uwielbiam jego muzykę w sposób nie pozwalający na
obiektywizm. Wiem nawet, że niektórzy krytykują go za zbyt schematyczne i
wirtuozerskie harb-bopowe improwizacje bez większego celu. To jednak zwykle ci,
którzy tak zagrać nie potrafią, a nie ci, którzy nie chcą, bo uważają, że to
bez sensu. Mam tu na myśli innego znanego Pata… Ale zostawmy te muzyczno
niemuzyczne sprzeczki na boku.
„Alone
Together with Bobby Rose” to album nowy, który nowością nie jest. Zanim do mnie
dotarł, ukazała się, niestety na razie tylko w Japonii, kolejna płyta mojego
ulubionego jazzowego gitarzysty – tym razem owoc współpracy z Gilem Goldsteinem
– „We Are Together Again with Gil Goldstein” – tym razem to nagrania prawdziwie
nowe, bowiem zawartość muzyczna „Alone Together with Bobby Rose” do prawdziwych
nowości się nie zalicza, choć to premierowe wydanie. Nagrania pochodzą bowiem z
prywatnych archiwów Pata Martino i zostały zarejestrowane w czasie wspólnych
prób i koncertów obu gitarzystów w 1977 i 1978 roku. Wtedy właśnie wrócili do
siebie po kilku latach muzycznej rozłąki – nie grali razem od czasu nagrania
„The Visit” w 1972 roku. Ich wspólne nagrania powstały w czasie, kiedy Pat
Martino zaczął już odczuwać bolesne bóle głowy, które doprowadziły do wykrycia
choroby i usunięcia części mózgu artysty kilka lat później. Krótko przed
powstaniem materiału wydanego w zeszłym roku przez HighNote, Pat Martino
postanowił poszukać nieco wyciszenia w nadziei, że bóle głowy oznaczają tylko
zmęczenie intensywną i hałaśliwą trasą z grupą muzyków znaną dziś fanom artysty
jako Joylous Lake – od nazwy słynnego albumu, który nagrali razem. To była w
1976 roku jednak z najważniejszych płyt fusion wydana przez wielką wytwórnię –
Warner Bros. i nagrana w gwiazdorskiej obsadzie – obok Pata Martino grali w tym
zespole Delmar Brown, Mark Leonard i Kenwood Dennard – to wielkie nazwiska
fusion. O tej płycie przeczytacie tutaj:
Wróćmy do „Alone Together with Bobby Rose”.
To bowiem
kolejna wyśmienita pozycja w obszernym katalogu nagrań Pata Martino. Być może
to również najbardziej osobiste z jego nagrań. Materiał nie jest doskonały
technicznie, bowiem nie był rejestrowany z myślą o wydaniu na płycie. Jednak
zawartość muzyczna w pełni rekompensuje niedostatki rejestracji.
„Alone
Together with Bobby Rose” to document muzycznej przyjaźni, niezwykłej synergii
dwu osobowości, muzyków, którzy rozumieli się bez słów. Dalej uważam, że
najlepszym partnerem dla Pata Martino jest sekcja z organami Hammonda, jednak
to subtelny podkład rytmiczny gitary Bobby Rose’a daje możliwość pełnego
skupienia się na niezwykle skomplikowanych, a jednocześnie operujących
zaskakująco prostymi środkami wyrazu improwizacjach lidera. Nie znaczy to
również, że Bobby Rose skupia się jedynie na tworzeniu muzycznego tła dla Patga
Martino, jednak jego rola jest zdecydowanie drugoplanowa, choć niezwykle ważna.
Muzycznym
idolem Pata Martino zawsze pozostaje Wes Montgomery. Układając program „Alone
Together with Bobby Rose” Pat postanowił po raz kolejny umieścić na początku albumu
jego kompozycję – „Four On Six”.
Ballada
Michela Legranda – „What Are You Doing The Rest Of Your Life?” to utwór w
którym nie jest łatwo uciec od ckliwego banału. Z gitarzystów chyba tylko Joe
Pass nie poległ na tym utworze. Wykonanie Pata Martino jest mistrzowskie –
łatwo rozpoznawalną melodię otacza zdumiewająco prosta, a jednocześnie
niebanalna improwizacja. Za każdym razem, kiedy słyszę coś takiego –
zastanawiam się, dlaczego wcześniej nikt tego tak nie zagrał? W odnajdywaniu
niebanalnych, a jednocześnie niewydziwionych rozwiązań Pat Martino jest moim
mistrzem.
„One
For My Baby” większość kojarzy z cukierkowym wykonaniem Franka Sinatry.
Posłuchajcie Pata Martino, zrozumiecie już po pierwszych kilku taktach,
dlaczego jest mistrzem niespodziewanie prostych harmonii.
Jeśli
cykl Together with… ma mieć kontynuację – po Bobby Rose i Gilu Goldsteinie ja
głosuję za Joey’em DeFrancesco. Nagrywa dla tej samej wytwórni co Pat – powinno
więc być o jeden krok łatwiej… I poproszę od razu podwójny album, najlepiej
koncertowy…
A przy okazji przypomnę Wam o jednym z najważniejszych dla mnie tekstów na tym blogu - wywiadzie, który miałem przyjemność zrobić z Patem Martino:
Pat Martino
Alone Together with Bobby Rose
Format: CD
Wytwórnia: HighNote
Numer: 632375724221
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz